Wczoraj pisałam o trudności, jaką jest rezygnacja z własnej chwały i nieumiejętności oddania jej Bogu, a dziś do ręki wpadł mi wywiad z GN, w którym jest mowa o obumieraniu sobie. To takie dopełnienie moich przemyśleń, nadanie im właściwego kierunku. Pan Bóg naprawdę troszczy się o mnie…
Czasem zastanawiam się, na ile fałszywie postrzegam ludzi. Przecież tak wiele czynników ma na to wpływ. Chyba najważniejsze jest to, bym patrząc na drugiego człowieka uświadamiała sobie, że poznaję go jedynie przez pryzmat własnego życia, który nie określa jakim ten człowiek jest naprawdę...
Wczoraj, wiedząc, że mogę wstać później i pójść wieczorem na Mszę św. z trudem wygrzebałam się z łóżka i ledwo co zdążyłam do szkoły. Kiedy przejeżdżałam skrzyżowanie, stały tam trzy, dość poważnie stłuczone, samochody. Pomyślałam, że być może Pan Bóg mnie uchronił, wykorzystując moje nie najlepsze samopoczucie? Dobry początek intensywnego dzionka - przemknęło mi przez myśl...
Z całą świadomością wybrałam się tam na Mszę, choć wiedziałam, że potrwa ponad godzinę. Rzeczywiście, trwała grubo ponad godzinę...
Pamiętam ten dzień… Byłam w pierwszej klasie liceum. Odrabiałam lekcje przy włączonym radyjku tranzystorowym, gdy w wiadomościach podano informację o wyborze papieża – Polaka – Karola Wojtyły.
Wystarczy robić swoje, przyznawać się do Jezusa, by zaniepokoić czyjeś serce...
To był ciężki tydzień, całodziennego przebywania poza domem, gdzieś pomiędzy szkołą a szpitalem. Wracałam późno do domu, musiałam też rezygnować ze swoich planów, bo zabrakło mi czasu na ich realizację. A swoje urodziny spędziłam na czuwaniu przy łóżku Mamy, bo właśnie w tym dniu miała operację. Obydwie spędziłyśmy ten dzień razem, jak wiele lat temu, gdy się urodziłam. Wtedy to Ona czuwała przy mnie, teraz odwróciły się nasze role. Był to dla mnie trudny dzień, mimo wielu dowodów ludzkiej życzliwości i pamięci.
Czasem na facebooku byli uczniowie proponują „znajomość”. Akceptuję zawsze, gdy nie mam wątpliwości, co do ich tożsamości. Zaglądam wówczas na ich profil i cieszę się, gdy oglądam ich zdjęcia. Gdy widzę, jak ci, którzy często dawali mi w kość, żyją w małżeństwie. A zdjęcia ich dzieci pokazują, że są zadbane i kochane. Owszem, to tylko zdjęcia, więc za daleko nie mogę snuć moich wyobrażeń.