Straszono mnie, że będzie bolało. Do badania musiałam się przygotowywać już od wczoraj. Nie bolało, a i diagnoza okazała się nie najgorsza. Objawy, jak stwierdził lekarz mogą być wynikiem trudnych doświadczeń, przeżyć. Hmmm... obawiałam się najgorszego, dlatego, choć skutki trzeba wyleczyć, może nawet operacyjnie, to wyszłam uspokojona. Idąc na badanie nie było we mnie lęku, mówiłam Bogu, że będzie, jak zechce, a jednak to, co usłyszałam bardzo mnie ucieszyło. Badanie się opóźniło, stąd dzielę się moimi przemyśleniami, jakie towarzyszyły mi w trakcie oczekiwania. Nie są one związane z badaniem, czy chorobą, a dotyczą relacji z drugim człowiekiem...
Wczorajsza Droga Krzyżowa i słowa dzisiejszych czytań wyzwoliły znów to pragnienie...
Czy nie zdarzają się w moim życiu takie chwile, że to, co robię wydaje się niepotrzebne? Albo też efekt końcowy nie jest współmierny z włożonym w dzieło wysiłkiem?
Pamiętam ten dzień… Byłam w pierwszej klasie liceum. Odrabiałam lekcje przy włączonym radyjku tranzystorowym, gdy w wiadomościach podano informację o wyborze papieża – Polaka – Karola Wojtyły.
Wystarczy robić swoje, przyznawać się do Jezusa, by zaniepokoić czyjeś serce...
To był ciężki tydzień, całodziennego przebywania poza domem, gdzieś pomiędzy szkołą a szpitalem. Wracałam późno do domu, musiałam też rezygnować ze swoich planów, bo zabrakło mi czasu na ich realizację. A swoje urodziny spędziłam na czuwaniu przy łóżku Mamy, bo właśnie w tym dniu miała operację. Obydwie spędziłyśmy ten dzień razem, jak wiele lat temu, gdy się urodziłam. Wtedy to Ona czuwała przy mnie, teraz odwróciły się nasze role. Był to dla mnie trudny dzień, mimo wielu dowodów ludzkiej życzliwości i pamięci.
Czasem na facebooku byli uczniowie proponują „znajomość”. Akceptuję zawsze, gdy nie mam wątpliwości, co do ich tożsamości. Zaglądam wówczas na ich profil i cieszę się, gdy oglądam ich zdjęcia. Gdy widzę, jak ci, którzy często dawali mi w kość, żyją w małżeństwie. A zdjęcia ich dzieci pokazują, że są zadbane i kochane. Owszem, to tylko zdjęcia, więc za daleko nie mogę snuć moich wyobrażeń.
Kiedyś pisałam tu o poście. Wczoraj pewien kameduła nieco rozjaśnił ten problem. Powiem inaczej, przypomniał o innych aspektach postu. Nie wiem, na ile wiernie oddam tę myśl, ale podzielę się tym, co we mnie pozostało.