ON i ja..., moje wędrowanie...

"chodźcie, powróćmy do Pana!"

dodane 16:23

Wczorajsza Droga Krzyżowa i słowa dzisiejszych czytań wyzwoliły znów to pragnienie...

 

Mija kolejny tydzień, mój głos już prawie dochodzi do siebie, ale jeszcze tydzień musi odpocząć. Dziś, a właściwie już wczoraj podczas Mszy św. udało mi się śpiewać, choć jeszcze nieco ściszonym głosem. Wczorajsza Droga Krzyżowa w krypcie katedry, ze świecami w ręku, podczas której szliśmy wokół fresków przedstawiających kolejne stacje, rozważania na podstawie listów bł. P.J Frassatiego z innymi niż tradycyjne nazwami stacji, pozwoliły na takie malutkie zatrzymanie się nad sobą. Trudne treści, dlatego docierały do mnie tylko niektóre zdania. Wystarczyły jednak, bym wpatrzona w blask świecy zamyśliła się nad cierpieniem, odrzuceniem, samotnością i wtuliła się z tymi doświadczeniami w JEGO Ramiona. I znów odżyło pragnienie bycia z NIM, przylgnięcia NIEGO, poczucia pewności, że ON wystarczy.

Uświadomiłam sobie, że brakuje mi wewnętrznego wyciszenia, że coraz bardziej czuję jego potrzebę. Bombarduję swoją głowę jakimiś zbędnymi treściami, komentarzami, interpretacjami, cudzymi myślami, ocenami, osądami. Próbuję zająć wobec nich stanowisko, wkurzam się tendencyjnością, niesprawiedliwością, zakłamaniem, brakiem obiektywizmu i konstruktywnej dyskusji, jednostronnością, zakładaniem jedynej i niepodważalnej opinii. Chyba było tego ostatnio zbyt dużo. To tylko wprowadziło wewnętrzny chaos.

Na domiar tego dzisiejsza Ewangelia o celniku i faryzeuszu... Czyż właśnie to moje poczucie, że wiem lepiej, że moje myślenie jest właściwe i prawdziwe, nie sprawia, że staję przed Bogiem z pretensjami wobec innych ludzi i usprawiedliwieniami względem siebie, a zarazem z poczuciem, że moja postawa jest właściwa i jedynie dobra? A to znaczy, że jak faryzeusz myślę, iż ze mną jest wszystko OK. Nie mogę temu całkowicie zaprzeczyć, ale jednocześnie nie mogę i w celniku nie zobaczyć cząstki siebie. Jezus w tych osobach podaje skrajne postawy. Problem w tym, ile jest we mnie z celnika, a ile z faryzeusza.

Czyż cudowne słowa (także z dzisiejszej Liturgii) proroka Ozeasza: „Chodźcie, powróćmy do Pana! On nas poranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę zawiąże. (…) Dołóżmy starań, aby poznać Pana” nie są wyraźnym wskazaniem dla mnie? Bóg dopuszcza, bym była raniona przez innych, ale i przez siebie, a może przede wszystkim przez siebie. A ja każdego dnia mam iść ku Niemu, by GO poznawać, ON wtedy mnie uleczy… Z takim przekonaniem wyszłam z wczorajszej Drogi Krzyżowej, a słowa z dzisiejszych czytań po raz kolejny utwierdziły mnie w nim.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 14.11.2024

Ostatnio dodane