ON i ja..., moje wędrowanie...

to był trudny tydzień

dodane 22:14

To był ciężki tydzień, całodziennego przebywania poza domem, gdzieś pomiędzy szkołą a szpitalem. Wracałam późno do domu, musiałam też rezygnować ze swoich planów, bo zabrakło mi czasu na ich realizację. A swoje urodziny spędziłam na czuwaniu przy łóżku Mamy, bo właśnie w tym dniu miała operację. Obydwie spędziłyśmy ten dzień razem, jak wiele lat temu, gdy się urodziłam. Wtedy to Ona czuwała przy mnie, teraz odwróciły się nasze role. Był to dla mnie trudny dzień, mimo wielu dowodów ludzkiej życzliwości i pamięci.

 

Mama już sobie coraz lepiej radzi z chodzeniem, więc idzie ku lepszemu, choć trzeba jeszcze czasu, by stwierdzić, czy wszystko się udało.

Dziś rozpoczęłam i zakończyłam dzień Mszą św. Tak się złożyło, że rano ktoś mnie na nią z okazji swoich urodzin zaprosił, a wieczorem obiecałam zagrać i zaśpiewać z dzieciakami kończącymi Biały Tydzień. Nie byłam do końca na tej pierwszej, bo spieszyłam się do szkoły, do której jeszcze musiałam dojechać spory kawałek. A Msza nie dosyć, że zaczęła się z pięciominutowym opóźnieniem, to była naprawdę długa. Gdy pędziłam do szkoły zachwycałam się każdym zielonym światłem po drodze i wolnym przejazdem. Nie spóźniłam się do szkoły ;o))

Jestem zmęczona, naprawdę… ale już w radośniejszym, niż u początku tygodnia, nastroju. I coraz bardziej przekonuję się, że ON wie, co robi, a dzisiejsze JEGO słowa z Ewangelii o smutku i radości jeszcze bardziej mnie w tym utwierdziły...

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 14.11.2024

Ostatnio dodane