Tamte wakacje 1816 roku nie były dla wrażliwego nastolatka dobrym czasem.
Adwentowo przyznam, że bardzo dużym zaskoczeniem jest dla mnie to, że powodów do “kształcenia charakteru” ( czyli wad ;P) nie ubywa z wiekiem.
Szła sobie, jak zawsze. Tak, jak robiła to od wielu lat. Ta sama droga, znajoma okolica. Wtedy dosięgnął jej pierwszy kamień.
Wiekowe ściany kościoła wymagały porządnego remontu. “Osuszono je, ale ile jeszcze jest do naprawy... Ileż to pracy, pieniedzy, czasu... No i robotników. Mało.” – spoglądałam na zniszczone mury stojąc w czasie Mszy św. na zewnątrz.
Siedzieli na brzegu piaskownicy: Kobieta i Dziecko. Dziecko rozglądało sie ciekawie. Dookoła pusto (osiedle było drogie, więc nie tylko brakowało niemowląt, ale i dorośli schodzili się zmęczeni dopiero późnym wieczorem). Tylko ściana zieleni.
Wybaczcie, nie potrafimy jeszcze pisać „normalnych” Okien (cokolwiek by to znaczyło)
Od kilku dni wakacyjna Warszawa przygotowuje się do następnej rocznicy Powstania Warszawskiego.