Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna.
Wszyscy teraz patrzą na tęczę, wręcz żyją tęczą, a przecież w Polsce, w Warszawie, zwłaszcza w listopadzie, nigdy nie ona była codziennym widokiem, a raczej dymy, mgły i mżawka.
Wiekowe ściany kościoła wymagały porządnego remontu. “Osuszono je, ale ile jeszcze jest do naprawy... Ileż to pracy, pieniedzy, czasu... No i robotników. Mało.” – spoglądałam na zniszczone mury stojąc w czasie Mszy św. na zewnątrz.
Siedzieli na brzegu piaskownicy: Kobieta i Dziecko. Dziecko rozglądało sie ciekawie. Dookoła pusto (osiedle było drogie, więc nie tylko brakowało niemowląt, ale i dorośli schodzili się zmęczeni dopiero późnym wieczorem). Tylko ściana zieleni.
Wybaczcie, nie potrafimy jeszcze pisać „normalnych” Okien (cokolwiek by to znaczyło)
Od kilku dni wakacyjna Warszawa przygotowuje się do następnej rocznicy Powstania Warszawskiego.