Mader
Prymas
dodane 2013-01-25 11:42
Nie wiem, jak Ksiądz Prymas zdążył zamienić ze mną parę zdań.
Byłam tego dnia bardzo przejęta. Nie oczekiwano wprawdzie ode mnie zbyt wiele, bo wszystko, co trzeba zrobiłam już wcześniej: świetnie zdałam egzamin. „Nadaje się” – zlustrowała mnie siostra z dziekanatu, do którego zostałam wezwana z pierwszego wykładu. Na inauguracji roku akademickiego miałam jedynie wyglądać „ładnie”. „Wie pani, o co chodzi.”- siostra na oko oceniła wieloletni trud wychowawczy moich rodziców – „Nie muszę pani tłumaczyć”. „Ładnie” oznaczało w tamtych czasach „skromnie”. Łatwizna – czyste włosy i paznokcie, „niewidoczny” makijaż i schludne ubranie. Na to było stać każdego.
Zadanie dostałam niby łatwe do- nieść Rektorskie Berło, nie potknąć się z nim i nie przewrócić.
To, co się działo dookoła i samo berło bez wątpienia było ważniejsze, niż ja. Mogłam więc się rozglądać do woli, bo nikt nie zwracał na mnie uwagi. Na dziedzińcu uczelni zbierało się coraz więcej Dostojników. Wymieniane były mniej i bardziej uprzejme uśmiechy. Słychać było szmer cichych rozmów. Aż nagle błysnęły flesze i było wiadomo, że pojawił się sam Prymas i Rektorzy. Otoczyło ich wiele osób. Nie wiem, kiedy Ksiądz Prymas w tym zamieszaniu zdążył nawet ze mną, świeżo upieczoną studentką pierwszego roku, porozmawiać.
Jeszcze bardziej zdziwiona byłam rok później, gdy widząc mnie w tym samym miejscu, uśmiechnął się:
- To pani niosła berło rok temu, prawda? Wnioskuję, że jest pani bardzo dobrą studentką. Gratuluję.
Mader
mader.isma.kasia.aga@gmail.com
fot.domowe achiwum