Mader
Trzymając się ściany...
dodane 2012-07-03 12:10
Wiekowe ściany kościoła wymagały porządnego remontu. “Osuszono je, ale ile jeszcze jest do naprawy... Ileż to pracy, pieniedzy, czasu... No i robotników. Mało.” – spoglądałam na zniszczone mury stojąc w czasie Mszy św. na zewnątrz.
Po trawniku, pod nogami i po ścieżkach łaziły brzdące, jak to latem na wsi. To ich czas na “oswojenie się”. Większość do jesieni zrozumie, o co chodzi i będzie mogła dostąpić przechodzenia “przez próg”. Na wsi, inaczej niż w mieście, “za progiem” nie wolno już dokazywać, marudzić, płakać. Tu nie ma “mszy dziecięcych”. Trzeba być cichym i skupionym, jak dorosły, choćby sie miało dwa lata. Co najwyżej można uciec w sen.
Maluch w czerwonych spodenkach podnosił się z wysiłkiem. Oparł malutką dłoń na omszałej cegle i powoli stawał na nogi. Mury, o których przed chwilą myślałam z troską, dla niego były solidnym oparciem! Udało się. Potem trzymając się ich, krok po kroku, z wyraźną radością posuwał się do przodu. Być może były to jego pierwsze samodzielne kroki? Dla pewności spojrzał na tatę, który kiwnął głową: “Idziesz!”. Prawie zniknął nam w oczu za załomem, gdy postanowił się puścić. I dopiero wtedy upadł.
Mader
mader.isma.kasia.aga@gmail.com
fot. l spoon l /Flickr.com