Byłem dziś znów w górach. Lubi te jednodniowe wypady, choć zawężają możliwości. Ale...
To była wycieczka z mottem z piosenki. "Poszedł Jasiek ku Baraniej wiązać szubienicę, coby jeszcze na ostatek widzieć Kamesznicę".
Pierwsza tura wyborów prezydenckich za nami. Niestety, znów usłyszałem to, co tak bardzo nie podobało mi się pięć lat temu.
Przyznaję: nigdy nie przepadałem za tym słowem. No, chyba że miało być określeniem technicznym jakiegoś etapu życia chrześcijańskiego czy typu rekolekcji. Ostatnio jego używanie zaczyna mnie już irytować.
Przodkowie wielu mieszkańców Śląska przelewali krew, żeby Śląsk był polski. Dziś w niebie czy gdzie tam są, pewnie się zastanawiają, czy było warto.