Codzienność, Znaki nadziei

Ot, rozmowa

dodane 14:46

Warto posłuchać mądrego, ot co...

Zjawił się wczoraj w redakcji ks. Włodzimierze Lewandowski. Utrzymujemy kontakt, owszem. Sporo rozmawiamy. Najczęściej jednak za pomocą palców wystukujących tekst w komunikatorze. Czasem mail, gdy coś ważne, mail, czasem telefon. W osiem oczu (obaj nosimy okulary ;) już dobrych kilkanaście miesięcy nie rozmawialiśmy. I muszę przyznać, że znów się czegoś ciekawego dowiedziałem. Nie, nie chodzi o jakieś plotki :) No, chyba że uznać za plotkę to, co mówili ludzie kilkaset lat temu :) A rozmawialiśmy o historii liturgii. To znaczy ja najwyżej pytałem i kiwałem głową, mówił ksiądz Włodek.

Trochę było o tłumaczeniach tekstów liturgicznych, trochę o historii eucharystycznych modlitw, o tym, że reformy po ostatnim soborze wbrew temu co się mówi były dość szeroko konsultowane... Było i o "przemszeniu" naszej pobożności z zepchnięciem na drugi plan liturgii innych sakramentów (to akurat moja opinia). I dowiedziałem się, że gdzieś tak do końca pierwszego tysiąclecia czy może nawet dłużej (mam złą pamięć do dat) duchowość chrześcijańska opierała się głownie na liturgii. Dopiero w nowszych czasach do głosu doszła duchowość bardziej indywidualna, oparta dość często na mistycznych objawieniach...

I szczerze mówiąc zrobiło  mi się trochę żal. To znaczy wiem, że osobiste odniesienie do Boga jest podstawą naszej wiary. Mam jednak faktycznie ciągle wrażenie, że jeśli w tej kwestii pozostajemy niedojrzali, nie "naprostuje" nas liturgia. Często jakbyśmy nie słyszeli tego, co ksiądz podczas sprawowania Eucharystii mówi. A przecież to takie skarby zdrowej dogmatyki... Wiem, bo sam to kiedyś na koledze przetestowałem :) Nie uczył się dogmatyki, chodził tylko na religię. Ale że chodził też niemal codziennie na Msze, byłem ciekaw, czy nie heretyk. Zadałem mu kilka pytań. Na zasadzie testu wyboru, Zadziwiająco dużo trafnych odpowiedzi podał. Po prostu nasiąkał tą wiarą podczas Eucharystii...

Szkoda, że dla wielu dziś Msza to tylko jakiś obowiązek. Zarówno dla tych, dla których to tylko zwyczaj (choć mam nadzieję, ze jednak nie tylko), jak i dla tych, którzy wolą osobiste modlitwy i lekceważą Mszę. To taka piękna lekcja wiary. Swoista katecheza. Tyle że zamiast pouczenia jest po prostu sprawowanie świętych obrzędów... Z ilu heretyckich poglądów można by odsiać swoją wiarę, gdyby się nasiąkało tym, co słyszmy w liturgii. Nie tylko zasłyszanymi tu i ówdzie naukami wziętych rekolekcjonistów...

Bardzo mi się to podobało w oazie. Najpierw ja i Bóg, potem moja wspólnota i Bóg - wspólnota sprawująca liturgię oczywiście, nie tylko mała modląca się grupka.... A potem zobaczenie Kościoła w jego bogactwie różnorakich duchowości, charyzmatów, zakonów, zgromadzeń, ruchów... Jakże to uczyło pokory i jakże uświadamiało, że choć dla Boga taki ważny nie mam patentu na zdrową pobożność, a przejawiać może się w tak różnoraki sposób...

 

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024