Narzekania, Złośliwości
Dobro wspólne?
dodane 2025-07-17 08:41
Drobiazgi wiele czasem o człowieku mówią.
Nieustannie mnie to irytuje. To, jak widzę samochody zaparkowane... Hm.. Jak to nazwać? Krzywo? Byle jak? Nie o to chodzi. Raczej bezmyślnie. Bez refleksji nad tym, ile miejsca zostawię innym, czy nie zabieram niepotrzebnie za dużo miejsca, czy nie utrudnię czy wręcz nie uniemożliwię innym wyjechania... Ot, wszyscy od lat zostawiają samochody zaparkowane przodem w jedną stronę. Zapełnia się najpierw pierwszy rząd, potem drugi. Ci pierwsi będą mogli wyjechać do przodu, drudzy do tyłu. Jest OK. Musi się jednak znaleźć taki, który na tym ciasnym parkingu zaparkuje na odwrót. Czyli mając wolne miejsce w pierwszym zajmuje miejsce w drugim, zostawiając przed sobą pustkę. To nie problem? Nie byłoby, gdyby umiał przy tym sensownie ocenić ile miejsca zajmuje. Ale najczęściej nie potrafi. I zajmuje czasem nawet półtora. A bliźni? A co to takiego obchodzi. Ważne że on ma miejsce. Że jest indywidualnością, bo zaparkował inaczej niż wszyscy inni. Niech inni się dostosują do niego...
Podobnie bywa zresztą przy zwykłym parkowaniu. Poprawić, gdy zostawiłem za dużo wolnego miejsca do sąsiedniego samochodu, to chyba ie dyshonor? Gdzie tam. Ja mam miejsce, a co mnie obchodzi bliźni...
Albo takie zostawianie samochodu w miejscu "awaryjnym", gdy na reszcie parkingu jeszcze dużo miejsca. Awaryjnym, czyli takim, które mocno utrudnia innym manewrowanie, ale które, jak nie ma już miejsca gdzie indziej, to się zajmuje. Tylko po co, gdy cały parking prawie pusty? Żeby inni, mając mało miejsca na wyjazd musieli wyjeżdżać na kilka razy, ustawiając najpierw auto na skos? Po co to?
Pokaż mi jak parkujesz, a ja ci powiem, jaki jest twój stosunek do bliźnich. To nie przesada. Właśnie w takich drobiazgach wyłazi, co w człowieku naprawdę siedzi. No bo skoro w tak małej, drobnej rzeczy, ktoś ma bliźniego w miejscu, w którym plecy tracą swoją szlachetną nazwę, to mało prawdopodobne, że zachowa się mniej egoistycznie, gdy będzie chodziło o sprawy bardziej poważne.