Narzekania
Rozeznanie. I synodalność
dodane 2025-12-11 17:31
Niedawno jeszcze modne słowa. Dziś... Słowa jak słowa, ale...
Źle wpływa na mnie na późna, grudniowa jesień. Robię się marudny. Chociaż.. Może to kwestia wieku? A może zawsze taki byłem? No, byłem. Kiedyś na pewno. Zmieniło mnie światło Ewangelii. Ale gdzieś tam w głębi serca maruda widać pozostał...
Myślę sobie właśnie o tym rozeznawaniu, o którym tak wiele się mówiło parę lat temu. Rozeznawaniu w Kościele. Myślę, że to tak naprawdę zawsze był pusty slogan. Bo żeby coś rozeznać, trzeba postarać się poznać, zrozumieć, zobaczyć z wielu stron. Tymczasem... Na to wszystko chyba brakuje czasu, prawda? Jest więc jak jest. Wedle tego, co ktoś tam szepnie, a co wpisuje się w oczekiwania, by pozbyć się problemu... Na resztę można już zamknąć oczy i uszy...
A synodalność? Nie no, nigdy nie byłem jej szczególnym entuzjastą. Bo wiem, że to utopia. Nie da się słuchać wszystkich. Nie da się w Kościele słuchać nawet jednego procenta... Zwłaszcza że trzeba by wprzód rozeznać kto jest kim jest. I jaka może być wartość tego co mówi. Przecież gdy nie ma się zdania albo nic się nie wie najłatwiej to ukryć potakując... Nie da się więc. Ale dziwię się, gdy ktoś mając synodalność na ustach, na pierwszym miejscu stawia zakulisowość...
Nic to. Najgorzej chyba by było, gdyby były i rozeznanie i synodalność, tylko według innego niż Ewangelia klucza. Łatwo za klucz przyjąć na przykład Mamonę. Wiadomo, potrzebna, bez niej się wielu rzeczy nie da... Ale ale... Jak to powiedział Jezus? Że nie można służyć Bogu i Mamonie? Właśnie tak. Warto czasem więc uczciwie spytać, komu naprawdę to czy owo służy... Żeby środek nie stał się bożkiem.
Ech, może to wszystko ta późna jesień i moja marudność, które każą mi widzieć świat w bladych, ledwie oświetlonych kolorach? Może...