Codzienność, Inspiracje, Znaki nadziei
Ślady na piasku i kręgi na wodzie
dodane 2025-10-09 11:28
Tyle warte jest to, co w tym życiu robimy. No, chyba że przy okazji jest gromadzeniem skarbów w niebie.
Zapytał mnie Wojtek pod ostatnim moim postem, czy jest szansa, by te pisane przeze mnie na Wiara.pl cykle ukazały się w formie książkowej... Odpowiedziałem, że nikt chętny do ich wydania się nie zgłasza, a mnie samemu jakoś nie chce się o to zabiegać. Pierwsze to najszczersza prawda, ale drugie chciałbym, może nie tyle nawet uściślić, co rozwinąć....
"Nie chce się", jak to brzmi, prawda? Żem leń. Coś w tym oczywiście jest, bo człowiek zawsze kombinuje, co robić, żeby nic nie robić. I jeśli może zrobić mniej, zawsze będzie kalkulował czy warto się wysilać. W moim przypadku "warto" znaczy tyle, co "kto to kupi?". Ale jest w tym moim "nie chcę" też pewien mój "wybór programowy"...
Moja przygoda z portalem Wiara zaczęła się już prawie ćwierć wieku temu. Wcześniej - i przez parę lat równolegle - uczyłem w szkole. Religii. Moje pisarskie doświadczenie ograniczało się do paru gdzieś opublikowanych drobiazgów. Nie miałem więc "papierowych" przyzwyczajeń. Od razu stałem się redaktorem i publicystą pracującym w internecie. A to, w porównaniu z pisaniem do papieru, spora różnica. Ot, w tempie pracy, w tym że że jak się napisało, to się napisało, żadna korekta nie poprawi błędów, że trzeba być jednocześnie piszącym, adiustującym, fotoedytorem, grafikiem i po trosze, zwłaszcza w początkach internetu, informatykiem. O zupełnie innym kontakcie z czytelnikami, gdy istniała możliwość komentowania tekstów już nie mówiąc. Mający "papierowe" przyzwyczajenia chyba najczęściej tego nie czują. Czasami mam wrażenie, że pracę w internecie traktują jako bycie dziennikarzem gorszego sortu, zazdroszcząc "papierowym", a możliwość napisania czegoś do papieru traktując jako awans. Dla mnie... Roześmiałem się, gdy ktoś kiedyś właśnie w taki sposób patrzył na możliwość opublikowania czegoś mojego w papierowym Gościu Niedzielnym. Jestem z Wiary, jestem z internetu. Dla mnie to wielka wartość. Papier...
Ten medal ma dwie strony. Na awersie jest to, że dostęp do tych moich tekstów jest dużo łatwiejszy. Kto chce, może przeczytać. Nie musi niczego kupować. Może zajrzeć przy okazji, zainteresować się, potem zaglądać częściej. Każdy. I wierzący, i poszukujący i wątpiący i niewierzący. No i bardzo łatwo sięgnąć do archiwów, znaleźć coś sprzed lat; tekst, podkast, ma szanse żyć przez wiele lat. Podoba mi się ta idea łatwej, darmowej dostępności, rodem z pionierskich czasów internetu, choć oczywiście rodzi poważny problem utrzymania tego wszystkiego... Po książkę, pismo, zwłaszcza wydanych parę lat temu, znacznie trudniej sięgnąć przypadkiem...
Z drugiej strony, na rewersie tego medalu, jest zaś nietrwałość tego, co w internecie się tworzy. Książki, pisma, nawet po latach będzie można znaleźć w bibliotekach czy archiwach. To, co w internecie, jest, dopóki działają serwery. Albo do czasu, gdy ktoś nie zdecyduje, żeby to pousuwać - już przecież w praktyce bezpowrotnie! - i zacząć na świeżo, na nowo... I to jest dla mnie w tej pracy w internecie najpiękniejsze. Trudne, ale najpiękniejsze. Za miesiąc, za rok, za lat kilka, najpóźniej chyba za kilkadziesiąt, nic z tej mojej pracy nie zostanie. Widząc swojego autorstwa książkę, widząc artykuł opublikowany w piśmie można żywić złudną nadzieję, że oto pozostawię na tej ziemi po sobie jakiś ślad. Publikowanie z internecie takich złudzeń żywić nie pozwala. To, co robi się w internecie jest ślady na piasku i kręgi na wodzie: człowiek wie, że będą przez czas jakiś, potem znikną. To niezwykle mocno, niemal namacalnie uświadamia, że liczy się tylko dobro, które się w życiu uczyniło. Także dzięki pisaniu różnych tekstów, ale dzięki, nie to, że pozostanie po mnie taki czy inny tekst.
I ta druga strona owego medalu jest najważniejszym powodem, dla którego "nie chce mi się" zabiegać o to, by to, co piszę na Wiara.pl wydawać w formie książkowej. Jedyne co po mnie materialnego na tym świecie zostanie, na jakieś kilkadziesiąt lat, to napis na tablicy mojego nagrobka. Nie chcę ani przez chwilę ulegać pokusie myśli, że coś więcej.