Codzienność, Znaki nadziei
Przemijanie
dodane 2025-05-28 23:26
Tak to już jest...
Wyskoczyłem dziś na Baranią.... Miało przez tych parę dni być inaczej, ambitniej, ale pokomplikowało się. No i dziś poszedłem na tę Baranią... Pierwszy raz byłem tam... Podobno mając niecałe trzy latka. Pewnie głównie noszony. Ale tego nie pamiętam. Pamiętam za to stare schronisko. I pamiętam, jak następnego roku - a może po dwóch - oburzałem się, że nie idziemy jak wcześniej na szczyt, tylko prosto na Kubalonkę...
Wróciłem, ciągle jako dzieciak, w połowie lat siedemdziesiątych. Szczyt jak szczyt. Drzewa wysokie, prawie nic nie było widać - wzdłuż ścieżki na południe coś tam widać było. I tylko w przewodnikach można było przeczytać, jaki piękny ze szczytu widok. Zauroczyła mnie jednak trasa z Salmopola... Stokiem Malinowskiej Skały, przez Zielony Kopiec, Magurkę Wiślańską... Potem bywałem tam częściej. Bywało, że i zimą, choć szlak, co pewnie dziś dziwi, bywał nieprzetarty... Widoków w zasadzie nie było. Szło się cały czas lasem. Aż gdzieś do ostatniej dekady starego tysiąclecia. Las wtedy zniknął - mniejsza o to, czy przez korniki czy leśników. Dobrych parę lat dłużej zalesiona była jeszcze kopuła Baraniej. Pamiętam ten potężny wiatrołom między Magurką Wiślańską a Baranią. Kiedyś, zamiast pójść położoną trochę niżej polaną, próbowałem się przezeń przedrzeć. Uwierzyłem, że ci idący przede mną widzą co robią. Nie wiedzieli. Gdzieś w połowie zszedłem, jak miałem iść od początku...
Trasa zrobiła się o tym zniknięciu lasu mocno widokowa. Zresztą do samego Skrzycznego, gdzie drzewa, na moje oko zawsze rachityczne, zawsze ledwo stały. Czuło się, że jest się w górach. A gdy nowe drzewa i krzewy - nawet kosówka! - zabliźniły pustki po lesie, zrobiło się przepięknie... Z widokiem na... na wszystko co w okolicy. Babiej, Pilska na wschodzie i Lysej Hory na zachodzie nie wyłączając. A na południu... Ten charakterystyczny Rozsutec z Małej Fatry, jakby pochylony Wielki Chocz, nieraz z majaczące Tatry a nawet Niżne Tatry...
Staram się być na Baraniej co roku. Najczęściej też na tym grzbiecie, przynajmniej do Magurki Wiślańskiej... I odkrywam, że drzewa coraz wyższe. Ze szczytu, widok całkiem całkiem. Nawet bez wieży. Ale już po drodze coraz częściej idzie się w tunelu bujnych krzewów i młodych drzew... Z czasem miejsc widokowych będzie pewnie coraz mniej.... Ale szlak i tak jest przepiękny. Bez dwóch zdań, dla mnie to najpiękniejszy zakątek Beskidu Śląskiego. Tak było, gdy grzbiety porośnięte były wysokimi lasami, tak było, gdy wszystko stało się gołe, a jeszcze piękniej, gdy zaczęło się zabliźniać. I pojawiła się między innymi kosodrzewina - coś co wcześniej znałem tylko z Tatr, Babiej i Pilska... A teraz, gdy coraz częściej widoki przesłaniają drzewa... Cóż, też jest pięknie. Naprawdę...
Tylko to takie dziwne, prawda? Pamiętać wysoki las, pamiętać, kiedy zniknął i widzieć, jak bardzo już urósł już nowy. Na to wszystko trzeba przecież masę czasu. Całe życie - chciałoby się powiedzieć.... Właśnie. Całe życie. No, prawie całe...
Kiedy szedłem tam pierwszy ... no, nie, to był drugi raz - żywe jeszcze było wspomnienie wydarzeń na Wybrzeżu z 70 roku, ale kartek na cukier jeszcze nie było. Od tego czasu... Zastanawiam się ile od tego czasu było wydarzeń ważnych, przełomowych, epokowych, z których dziewięćdziesięciu procent już się nie pamięta? Dziś też mamy ważne sprawy. Emocjonujemy się (no dobra, ja się emocjonuję), przeżywam, martwię... Te góry, zrzucające jeden strój i powoli przywdziewające nowy uświadamiają mi, że to, czym żyję dziś, nie ma znaczenia większego niż wszystko to, co już odeszło w przeszłość.... Świat będzie trwał aż do paruzji niezależnie od tego, kto i jak będzie rządził.... I będzie niemym świadkiem tego, jak niemądre jest nasze podniecanie się tym, co akurat dziś, jakby to "dziś" miało trwać wiecznie...
Przemijanie... Ale coś jeszcze... Siedząc wczoraj na tej Baraniej i próbując chłonąć całym sobą to co widzę uświadomiłem sobie coś jeszcze. To znaczy wiem to od dawna, ale doświadczyłem tego wyjątkowo mocno. Tego że świat jest piękny. I że dobry musi być Ten, który dał ludziom na mieszkanie taki dom. Tego dnia w odcieniach błękitu i zieleni, o innych porach roku.... Ziemia mogłaby być Edenem. Mógłby być rajem. Albo co najmniej jego przedsionkiem. Tylko my, ludzie, tacy głupi, urządzamy w nim sobie piekło....