Codzienność, Złośliwości

Warszawo, Warszawo...

dodane 14:59

Zarzuca mi się, że nie lubię Warszawy. E, myślę, że to raczej Warszawa poza czubkiem własnego nosa niewiele widzi.

Pierwszy raz byłem w Warszawie latem 81 roku. Koniec czerwca, początek lipca. Dwa tygodnie w Laskach, przy okazji zwiedzanie Warszawy. Nie powiem, chyba od jej najpiękniejszej strony. Kościołów, historii powstańczej... To była oaza, trzeci stopień. Wiadomo, te klimaty. Zachwycony też byłem komunikacją. U nas wszystko to funkcjonowało znacznie gorzej. Zakochałem się w mieście. Koledzy woleli bliski Kraków, ja Niepokorną... Wrażenie pogłębiło się podczas drugiego pobytu w Laskach na oazie. W sierpniu 83 roku. Ale potem...

Potem zakochałem się w swojej żonie, a ona pochodzi z Białegostoku. Co to ma do rzeczy? Ano proszę rzucić okiem na mapę. Dopóki jeździłem pociągiem, było OK. Ale gdzieś od 96 roku zacząłem jeździć samochodem. I zaczął się koszmar przejazdów przez to miasto. Próby omijania go - od wschodu, od zachodu to nie miało sensu, kończyły się nadkładaniem wielu kilometorów po i tak nie za dobrych drogach....Dobrze było w zasadzie tylko w święta czy późnym wieczorem. A najgorsze, że co już jakaś droga wydawała się w miarę przyzwoita, to powstawały przy niej kolejne centra handlowe. Albo osiedla dla spragnionych do życia za miastem. Korki narastały.

Dziś mamy tę wieczni zakorkowaną północnoobwodową. W ciągu autostrady A2. Zresztą ledwie oddano ją du użytku, zaraz zaczął się na niej remont. Teraz już nie, ale... I tak się na niej stoi. Obwodnica? Obwodnica która jest ważną częścią systemu komunikacyjnego samej stolicy? I przy której - tak tak - ulokowały się galerie handlowe, do których rzesze tubylców ciągną jak muzułmanie do Mekki? Jak w ogóle można było wpaść na pomysł, by autostrada zamieniała się w lokalną drogę dojazdową do galerii handlowych?

Bo na tym właśnie polega komunikacyjny problem Warszawy. Zżymam się ilekroć czytam o nowo oddanych do użytku odcinkach dróg czy mostach w tym mieście. Zżymam się, bo wszystkie one utrzymane są w tonie, że ułatwi to komunikację w stolicy. Tymczasem mnie wystarczyłaby z prawdziwego zdarzenia obwodnica. Nie ta jednopasmowa przez Górę Kalwarię z pięknym rondkiem w tej miejscowości, na którym tiry ledwie przejeżdżają (teraz już to zrobiono porządnie). Taka prawdziwa obwodnica. I mnóstwo samochodów, które teraz zmuszone są przejeżdżać przez miasto, pojechałoby inną drogą. Czy nikt z włodarzy miasta, województwa, nie pomyślał, o ile zmniejszył by się przez to ruch w mieście? Czy naprawdę wszyscy chcący się w tym rejonie przeprawić na druga stronę Wisły, a jadący na Suwalszczyznę, Białoruś, Litwę, Łotwę czy Estonię - koniecznie muszą wjeżdżać do Warszawy?

Dla mnie to ciągłe rozbudowywanie i tak ciągle niewydolnej z racji przybywajacej liczby samochodów infrastruktury drogowej w Warszawie i niemoc w kwestii zbudowania drogi pozwalającej ominąć stolicę to najbardziej ewidentny przejaw ślepego na inne możliwości warszawocentryzmu. Nie do pomyślenia, żeby ładna, szeroka droga, omijała stolicę? Ile samochodów, zwłaszcza ciężarówek, mogłoby przez to na warszawskie drogi nie wjeżdżać! Ale nie: tak daleko wyobraźnia kolejnych włodarzy tego miasta i województwa nie sięga. Drogi mogą być tylko do miasta i z miasta...

Przyznaję, stojąc w warszawskich korkach nieraz zastanawiałem się, czy Polska po wojnie nie za szybko tę Warszawę odbudowała. Trzeba było najpierw, przyszłościowo, wybudować trzy obwodnice. Tak jak wokół Berlina. Niestety...

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024