Znaki nadziei

Żal

dodane 01:16

Uderz w pasterza, a rozproszą się owce. Stare powiedzenie cytowane już w w Nowym Testamencie. No właśnie widzę, że taką taktykę zaczęto wobec Kościoła stosować.

Żal mi naszych biskupów. Do niedawna było tak, ze to zwykli księża byli be, a biskupi - chodzące cnoty. Dziś księżom obrywa się mniej, za to więcej tym, których wyniesiono na piedestały. A jak się z wysoka spada, to łatwo kompletnie się potłuc. Zwłaszcza jeśli się jest nie z krwi i kości - te ostatnie się zrastają - ale z marmuru.

Myślę, ze uogólniająca krytyka z jaką dziś spotykają się biskupi jest niesprawiedliwa. Jasne, jak każdy człowiek, i oni popełniają błędy. Ale żądania odwołania całego episkopatu, jakie tu i ówdzie słychać,  świadczą o dalece posuniętej histerii. Spokojnie: kto jest winny jakichś poważnych zaniedbań albo - co gorsze - haniebnych czynów, powinien odejść. Obłudnie to zresztą czasem wygląda, gdy pewne środowiska, znane z apologii homoseksualizmu, wieszają psy na biskupie, który okazuje się nim być. No ale grzech to jednak grzech. Niezależnie od tego kto go popełnia. I jako wierzący, choć przecież też grzeszny, nie bardzo widzę jak może być kapłanem czy nawet biskupem ktoś, kto nad swoją seksualnością nie tylko nie bardzo panuje, ale i chyba nie bardzo panować próbuje. No ale nie mnie konkretnych ludzi sądzić. O ich próbach, wysiłkach, pracy nad sobą nie mam przecież żadnej wiedzy. I nie mogę zakładać najgorszego.

Dziwię się za to, że dziś tak wielu zdaje się swoją wiarę uzależniać od oceny biskupów. Mają być nieskazitelni, inaczej nie przyjdę już do kościoła. Albo mocno z Kościołem swój związek poluźnię. Taki Kościół zgorszonych. No, może nawet bardziej Kościół wierzących - niepraktykujących, którzy teraz znaleźli usprawiedliwienie dla swojej postawy. Dziwię się. Bo ja chodzę do Kościoła nie z powodu księży czy biskupów, ale nadziei, jaką mi daje Jezus Chrystus. Że ksiądz, biskup, nie są idealni? No i co z tego? Oni są moimi braćmi w wierze. Mają tę sama co ja nadzieję. I podobnie jak ja mierzą się ze swoimi słabościami i grzechami. Miło jest żywić przekonanie, że ktoś taki jest świętszy ode mnie i że może w razie czego pociągnąć mnie wzwyż. Ale dlaczego ja nie miałbym być od nich świętszy? O to muszę się troszczyć, o to starać ze wszystkich sił. A nie biadolić, że inni nie są tacy, jak bym oczekiwał. O modlitwie za kapłanów i biskupów, szczególnie przecież narażonych na ataki Złego,  już nawet nie mówię...

Myślę też nad historią swojej drogi wiary. Zastanawiam się jaką rolę odegrali w niej biskupi. Oprócz tego, że z rąk jednego z nich - Herberta Bednorza - otrzymałem bierzmowanie. OJ, chyba nie była to jakaś rola zasadnicza i przełomowa. Fragment kazania jednego z nich - biskupa Czesława Domina - o uczynkach miłosierdzia pamiętam do dziś. Wskazanie, by każdego dnia starać się jeden z takich uczynków spełnić, a jak już kompletnie nie ma się okazji, to wieczorem pomodlić się za żywych czy zmarłych, towarzyszy mi od tego 1988 czy 89 roku. To było na oazowym Dniu Wspólnoty w Jaworzu. Ale poza tym... Nieraz może, podobnie jak kazania wygłaszane przez innych kapłanów, to co mówili umacniało mnie w wierze. Czasem czułem się zbudowany postawą czy życzliwością tego czy owego. Ale żeby to miało zasadniczy wpływ na moją wiarę, powiedzieć chyba nie mogę. Dlatego teraz dziwię się tak gniewnej reakcji wielu wierzących. Spokojnie, od cudzych grzechów moja wiara się nie zawali. Skoro zresztą tak wiele mówimy o potrzebie wyciągania ręki do grzesznika, to nie odcinajmy się tak gwałtownie od biskupa, który okazał się grzesznikiem. Nie mówiąc już o tych, których wina polega tylko na tym że są członkami episkopatu. Nie zasłużyli na tak ostre słowa i generalizujące potępienia. 

Tak, żal mi dziś naszych biskupów. Zasługują na taką samą miłość jak każdy inny bliźni. Nawet większa, bo przecież ta ich służba - tak, służba - wcale łatwa nie jest. Wymaga wierności Bogu i wierności ludziom. Wymaga jasnego opowiadania się za prawdą, ale wymaga i dyplomacji. Wymaga stanowczego opowiadania się za prawem, ale i miłosierdzia wobec tych, którzy je łamią. No i wymaga umiejętności w dobieraniu sobie współpracowników. O odporności na kadzenie - nie, nie tylko przez współpracowników -  już nie mówiąc. To trudna służba. A jak trudna najlepiej  świadczy wieść gminna niosąca, że dziś coraz trudniej znaleźć do tej posługi nowych chętnych. I wcale się nie dziwię. Też wolę święty spokój niż tłumaczenie się, ze nie jestem wielbłądem.

Nie, nie mogę obrażać się na Kościół, bo tam jest Chrystus, który dał mi nadzieję życia wiecznego. I tam, we wspólnocie świętych i grzeszników zarazem, gdy kapłan, wznosząc w gorę Ciało i Krew Chrystusa woła, że przez Niego, z Nim i w Nim, Tobie Boże, Ojcze Wszechmogący, w jedności Ducha Świętego wszelka cześć i chwała, wołam "Amen". Wszystko inne jest co najwyżej jak podczas wędrówki kamień w bucie. Jest, za chwilę go nie będzie, a droga wiedzie dalej.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024