Codzienność, Złośliwości
Kolejną kolędę zaśpiewa nam Herod
dodane 2020-12-14 15:53
Właściwie to należałoby sobie życzyć, by przedstawicielki Strajku Kobiet wypowiadały się jak najczęściej. Nikt jak one same nie potrafi tak ich ośmieszyć.
Strajk Kobiet. Tak się to coś nazywa. Dziwnie, prawda? Nie, nie to, że nie ma jakiegoś "Strajku Mężczyzn". Raczej to, działaczki tego czegoś czują się reprezentantkami jeśli nie wszystkich, to przynajmniej większości kobiet. Tymczasem nie od dziś wiadomo, ze tego rodzaju "cosie" nie mają u kobiet specjalnego uznania. Pamiętamy, jak dobrych parę lat temu w wyborach wypadły startujące poza innymi partiami feministki. Podobnie jest i teraz. Owszem, są kobiety które ich postulaty popierają. Ale są i takie - i wcale nie jest ich mało - które nie chcą mieć z nimi nic wspólnego.
Panie spod znaku "pioruna" czy "pół SS" (swoją drogą, jak chcą uciec przed tym podobieństwem, to czemu swojego znaczka nie odwrócą?) jakoś tego nie zauważają. I nie zauważają, że naprawdę wpisują się tym sposobem myślenia w marksistowską "walkę klas", tyle że tu owe klasy zostały zastąpione płciami. Ludzkość, owszem, to mężczyźni i kobiety. Tyle że nie płeć definiuje, jakie mają zapatrywanie na życie, jakie poglądy religijne, polityczne itd. "Jesteśmy różni" dotyczy nie tylko płci, ale zapatrywań na wiele różnych spraw. Bo płeć, nawet ta zdefiniowana biologicznie, nie determinuje poglądów. Myślenie, że reprezentuje się wszystkie albo choć większość kobiet, to przejaw megalomanii raczej, niż trzeźwego osądu spraw.
O wielu intelektualnych mankamentach liderek tego ruchu już pisałem. Świadczą o tym różne sprzeczności w ich poglądach, których zdają się nie dostrzegać. Ot, walka o prawa kobiet językiem męskich maczo (nie że agresywne, ale że używają języka stosowanego do wulgarnego opisywania gwałtu). Ostatnio doszło jeszcze jedno: śpiewanie kolęd. Panie owe nie zauważają, że śpiewa się je w dużej mierze na część rodzicielstwa, macierzyństwa. A one domagają się prawa do zabijania swoich dzieci. To trochę tak, jakby "li li li li laj" śpiewał król Herod. Nie widzą tego?
Albo demonstracje pod domem pana Kaczyńskiego. Są oburzone - niektórzy mężczyźni zresztą też - że domu jednego człowieka może bronić tyle policji. Jak by to powiedzieć... Liczba broniących domu policjantów nie zależy od jego lokatora, ale od ilości tych, którzy nastają na jego bezpieczeństwo. To chyba nie jest tak trudno zrozumieć, prawda? Tak jak z kibicami: dla policji nie jest ważne, której ligi mecz się odbywa. Istotne jest jakie zjawiają się na nim rzesze pseudokibiców.
Cały ten ruch staje się coraz bardziej groteskowy. Chciałoby się wręcz zachęcić, by jego przywódczynie wypowiadały się jak najczęściej, bo nikt tak jak one nie potrafi sprawy o którą walczą ośmieszyć. Tyle że przy okazji ich zachowanie utrwala najgorsze męskie stereotypy na temat płci pięknej. Lepiej więc nie, bo to tylko promowaniu roli kobiety w społeczeństwie szkodzi.