Oberwało mi się. Jestem faryzeuszem, bo krzywym okiem patrzę na miłosierdzie. E... Może i taki ze mnie cham, choć właściwie tak się nie czuję. Nigdy nie zabraniałem Bogu przebaczać. Boję się raczej niewierności. Faryzeizm nie polegał przecież fgłównie na braku miłosierdzia, ale na takim wykręcaniu Bożego prawa, że przestawało znaczyć co znaczy. A czym innym jest to, co nazywa się rozeznawaniem?
Pytam o chrześcijan, o Kościół. Niby jasne: doprowadzić ludzi do zbawienia. To dlaczego tyle wysiłku poświęcamy na spory?
Czy sumienie może wskazywać niezgodnie z obiektywną norma moralną? Ano może. Gdy jest źle skalibrowane.
W Polsce umiera chrześcijaństwo. Wykorzeniają je gorliwi członkowie Kościoła. Biskupi milczą, niestety – napisał w TP w tekście „Oskarżam" o Wiśniewski OP. A ja czytając jego tekst mam mieszane uczucia.
Martwiłem się nie tak dawno, gdy odwoływano Beatę Szydło. Ale dzisiejsze zmiany w rządzie bardzo mnie ucieszyły. No, przesadziłem. Jedna zmiana.
Czytam i oczom nie wierzę. Takiej krytyki środowiska sędziów z ust tego człowieka się nie spodziewałem.
Polityka mi się nie podoba. Te wszystkie gierki, półprawdy i kłamstewka... Aż człowieka mdli. Ale nie przestanę się tym interesować. Na złość! Przecież chyba właśnie o to chodzi, żebym przestał i żeby mi było wszystko jedno, byle mieć święty spokój. Niedoczekanie!
Jedni go lubią, inni nie. Dla pierwszych decyzja przełożonego, by nie wypowiadał się w mediach, jest szykaną. Drudzy nie kryjąc satysfakcji wykrzyczeli "O! Nareszcie!". Chyba i jednym i drugim coś ważnego umknęło...