No to do roboty

dodane 12:03

Skoro na mocy przyjętych sakramentów wszyscy wierzący mają uczestniczy w misji Jezusa, to czemu tak wielu zwala ją na barki nielicznych?

Oj, naczytałem się w ostatnich dniach o tym, jak to źle, ze jest religia w szkołach. Nie wszyscy oczywiście są jej przeciwni z motywów przeciwnych wierze. Twierdzą po prostu, że lepiej było, jak była religia w parafii. I moim zdaniem coś w tym jest. Sam lubiłem parafialna katechezę, sam słyszałem, jak katechetycy mówili o "błogosławionej winie" komunistów, którzy swego czasu wyrzucili religię ze szkół, sam dziwiłem się, jak w ciągu dwóch wakacyjnych miesięcy 90 roku wszystko się zmieniło i nagle religia znalazła się w szkole. Tak, religia w parafialnych salkach miała wiele zalet. Wielkim błędem tych, którzy zdecydowali o jej powrocie do szkoły było, iż nie rozumieli, jak bardzo współczesna szkoła nie jest już tą przedwojenną; jak bardzo przez wielu możliwość uczenia się nie jest traktowana jako przywilej, ale ciężar. Nie mogli też przewidzieć, ze niebawem nastąpi kolejne wielkie odejście od danych ideałów; w szkole reformowanej w duchu postmodernizmu nauczyciel stał się kupcem zachwalającym swój towar, a uczeń klientem, który do woli może wybrzydzać. O mających o wszystko pretensje i wrogo nastawionych do nauczycieli rodziców - rzecz trudna do pomyślenia w przedwojennej szkole - już nie mówiąc. A jednak, gdy słucham argumentów padających w dzisiejszych dyskusjach, nie mogę też nie widzieć drugiej strony medalu.

Przede wszystkim trzeba zauważyć, że religia w szkole to ewangelizacyjne przyczółki. Na religię chodzi tam wielu, którzy na katechezę przy parafii by nie przyszli. Myślę, że w dobie, gdy młodzi mają popołudniami wiele pozalekcyjnych zajęć tych nie chodzących na religię byłoby zresztą znacznie więcej niż tych, którzy nie chodzą na religię w szkole. Religia w szkole jest wielką szansą przyciągnięcia do wiary tych, którzy są jej wrogami albo którym jest ona obojętna. Wiem, że praktyce to niezwykle trudne. Bardzo wiele zależy tu od stylu nauczyciela religii, jego osobistych predyspozycji (a stosunkowo mało od pedagogicznego przygotowania), ale taka szansa jest. Moim zdaniem trzeba by się dobrze zastanowić, czy powinniśmy z niej rezygnować.

Po drugie… Krytycy religii w szkole twierdzą, że nie spełnia ona pokładanych w niej nadziei. No, jeśli to nadzieja, ze dzięki niej  wszyscy staną się gorliwymi katolikami, to oczywiście nie spełnia :) Pytanie tylko, jak pomagamy szkolnym katechetom w wypełnianiu ich misji? Przecież nie chodzi tylko lekcje. Powinniśmy pomagać w zajęciach pozalekcyjnych, może także organizowanych przy parafiach, powinniśmy pomagać w organizowaniu wyjazdów, może nawet rekolekcji, podczas których zupełnie inaczej niż podczas zajęć szkolnych można pokazać wiarę w praktyce: poranna modlitwa, jakieś spotkanie biblijne itp. Gdzie jesteśmy? Kto nam broni korzystać z obecności tych przyczółków w szkole, by rozwijać ciekawą katechezę – w różnej formie – przy parafiach?  Gdzie są ci narzekający, że religia w szkole jest be? Czemu nie pomogą, by wszystko to lepiej zorganizować, by nauczyciele religii mieli gdzie odesłać młodych, którzy chcą czegoś więcej?

Po trzecie… Nie ma co ukrywać, że organizacja katechezy przy parafii pochłania mnóstwo sił i środków. Znam to. Moje dwie siostry pracowały w parafialnej katechezie. To było dobre jako coś dodatkowego. Ale utrzymać się z tego nie dało. Taka jest prawda: ci katecheci, którzy pracowali w parafialnych salkach często wypruwali sobie żyły łącząc pracę zawodową czy studia z tymi dodatkowymi zajęciami. Czy ktoś z tych wierzących, którzy ostro twierdzą, że religia powinna wrócić do parafii,  mają może ochotę na taką harówkę? Może są chętni? Może zrezygnują z dobrze płatnej, ale zajmującej czas od rana do wieczora pracy i zajmą się uczeniem w salkach?

Jasne, trzeba katechetom dobrze płacić. Podobnie jak kościelnym organistom czy jeszcze innym parafialnym pracownikom. I tu po czwarte: ile Ty, krytyku religii w szkole, jesteś gotów miesięcznie wpłacić na taki parafialny fundusz służący opłacaniu katechetów? Oprócz tego, co dziś dajesz na tacę: skoro sam nie chcesz pracować w tej katechezie, to ile dasz, by Kościół mógł katechizować? Dasz stówę? Pamiętaj, że nie dadzą wszyscy, a etat nauczyciela, (tylko jeden!), z wszystkimi opłatami na ubezpieczenia, podatki itd. itp to kwota kilkadziesiąt razy wyższa. To ile dasz?

Bardzo łatwo gadać co jest źle. I narzekać, że Kościół powinien, że proboszcz powinien, że księża powinni itd. Najtrudniej przyznać, ze powinienem może też i ja.



 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024