Czy Bóg posługuje się złem?
dodane 2018-11-19 11:31
Strasznie brzmiące pytanie, ale nie głupie. Zadaje je sporo osób. Zwłaszcza jakoś dotkniętych cierpieniem innych.
Takie mniej więcej pytanie zadał ktoś pod rozważaniem na stronie Radia eM. Nikt się nie chciał zlitować, więc zlitowałem się ja i trochę napisałem. Pomyślałem przy tym, że może się przyda i innym więc publikuję też tutaj.
To może spróbuję rzucić na to pewne światło.... I najpierw pewien wstęp.
Bóg stwarzając człowieka chciał, by ten był szczęśliwy. Dlatego - jak napisano w Księdze Rodzaju - umieścił człowieka w ogrodzie Eden, w raju, gdzie ludzie nie podlegali cierpieniu, żyli w harmonii z samymi sobą, między sobą, ze światem przyrody i z samym Bogiem. Zdobywanie pożywienia też nie było dla nich problemem: wszystko rosło dla nich samo.
Kiedy to się zmieniło? Ano wiadomo, przez to, że ludzie stracili zaufanie do Boga i posłuchali węża. Chcieli sprawdzić, cóż pieknego Bóg przed nimi ukrywa. Odpowiedzią Boga było wygnanie człowieka z Edenu, z raju. Tym samym człowiek przestał być przez Boga specjalnie chroniony, stracił swoje przywileje.
W tym miejscu koniecznie trzeba zwrócić uwagę na dwie sprawy: po pierwsze Bogu najpewniej chodziło o to, żeby człowiek, który tak był ciekawy zła, doświadczył jego destrukcyjnej mocy; żeby doświadczył jak to jest. I doświadczył też tego, że w wyzwoleniu od zła potrzebuje Bożej pomocy. Bo człowiek zachował się jak dziecko: Ojciec mówi nie, ale ono wie lepiej. Dopóki nie doświadczy na własnej skórze, że ojciec jednak ma rację, ciągle będzie się czuło zakazem Boga skrępowane, ciągle będzie miało do Boga pretensje. Dopiero doświadczając na własnej skórze zła może na nowo zaufać, że Bóg naprawdę chce dla niego dobrze... I druga rzecz: warto zauważyć, że Bóg wcale nie był tak bardzo bezwzględny: owszem, wygnał człowieka z Edenu, zakazał powrotu do niego, ale sprawił człowiekowi ubrania ze skór. Czyli tak naprawdę nie przestał się o niego troszczyć. Tylko pozwolił mu doświadczyć konsekwencji swojej decyzji....
Teraz po naświetleniu tła, już do rzeczy, odpowiadając na Pani wątpliwości... Jeśli można powiedzieć, że Bóg w swoich planach posługuje się złem, to tylko w tym sensie, że człowieka przed nim nie chroni. Pozwala mu doświadczyć bólu, cierpienia, głodu, krzywd, niesprawiedliwości, bo widać wie, że to zadziała na człowieka, na ludzkość, jak lekarstwo. Człowiek ma zobaczyć, że Bóg jest dobry i jest mu za co być wdzięcznym. Ma przestać myśleć, że ta ochrona przez złem istniejącym w świecie mu się nalezy jak psu zupa, a on może robić wszystko co chce, nawet Bogu na złość. Człowiek, ludzkość, mają po prostu pokochać dobro, a przestać flirtować ze złem....
Oczywiście kiedy rozpatrujemy kwestię cierpienia jednego człowieka, może się wydawać, że to nie ma sensu. Ale gdy uświadamiamy sobie, że cierpienie jednych to choćby wezwanie do pomocy czy choćby współczucia drugich, sprawa nabiera już innego wymiaru....
Podsumowując: Bóg nie współpracuje ze złem. Bóg pozwala człowiekowi czynić zło i zła doświadczać, żeby człowiek zmądrzał.
No i tak bym to widział :)