- My mamy tę książkę! - M. stała w pozie adoracyjnej przed zapchanym regałem, ze wzrokiem utkwionym na wysokości przekraczającej dwa metry.
Był jednym z pierwszych krzewów w moim ogrodzie. Przytargała go Teściowa, która miała swoją wizję tego, jakie kwiaty mam uprawiać ;)
Na moim fejsbuku wisi zapożyczony obrazek z brodzącą w kałużach dziewczynką, podpisany: “W życiu nie chodzi o unikanie każdej burzy, ale o wyrobienie w sobie umiejętności tańczenia w deszczu”.
Kasia napisała o smaku sukcesu... Nasze dzieci zdając różne egzaminy, skonstruowane dla celów... ( nie wiem właściwie jakich, więc uzupełnijcie sobie co tam uznacie za właściwe w waszym przypadku: co dały wam jakiekolwiek egzaminy jeszcze przed studiami?), poznały ten smak. Teraz pora na inne smaki.
Wczoraj zaczął się finał Ligi Światowej mężczyzn w siatkówce. Nasi znaleźli się w finałowej szóstce. W pierwszym etapie mają do rozegrania dwa mecze z gigantami – Brazylią i Kubą.
Wiekowe ściany kościoła wymagały porządnego remontu. “Osuszono je, ale ile jeszcze jest do naprawy... Ileż to pracy, pieniedzy, czasu... No i robotników. Mało.” – spoglądałam na zniszczone mury stojąc w czasie Mszy św. na zewnątrz.
Po trzech miesiącach intensywnych ćwiczeń jestem gotowa do wyjścia na plażę ;-)
W upalną sobotnią noc, na popremierowym bankiecie na wiślanej barce, przyglądamy się z Mamą Hanki naszym uwolnionym od aktorskich emocji córeczkom: jednej całkiem dorosłej, i drugiej trochę młodszej.