Karl Rahner, jeden z najwybitniejszych teologów XX wieku, biedził się nad odpowiedzią na list młodego człowieka.
Pewnego lata razem z Krzewem Mojżesza z mojego ogrodu zniknął tojad. Delikatny, dyskretny, wyniosły zwabiał do ogrodu trzmiele. Lubiłam jego szafirowe kwiaty, a jednak nie mam odwagi zaprosić go ponownie.
Zbierają się regularnie w domu jednej z gospodyń i robią... twórczy bałagan.
Tamte wakacje 1816 roku nie były dla wrażliwego nastolatka dobrym czasem.
Ponad dwa lata przekonywałam męża, że wyjazd do Chorwacji jest dobrym pomysłem. W końcu w tym roku mój miłośnik gór skapitulował: - Niech będzie morze.
Czasem trudno mówić, pisać. Poszukuje się gorączkowo jakichś treści istotnych – i nierzadko zadowala się wyartykułowaniem czegokolwiek. Zaniechanie ekspresji odczuwa się prawie jak śmierć – nie tylko towarzyską. Niełatwo zrozumieć, że milknąc, oddając głos temu, co najgłębsze, „odchodząc w miejsce ustronne” – nie tracę.
Zawsze lubił jeździć nocą. Nie oślepiały go światła samochodów z naprzeciwka.
Urodzony w połowie XIX w. bard bretoński Anatole Le Braz w „La Légende de la mort” opisuje: „Droga do piekła długa jest, szeroka i dobrze utrzymana; zaprasza ona wręcz, by na nią wstąpić”.
To była jesień, nie lato. I pogoda już była jesienna, choć bardzo przyjazna. Po co jechaliśmy w góry Stołowe?