Te informacje przeszły jakoś bez większego echa. Nie wnikam nawet dlaczego. A wypowiedzi hierarchów były naprawdę skandaliczne.
Od Stogu Izerskiego przez Beskidy i Tatry po Przełęcz Bukowską. Sprawdziłem podczas tych wakacji. Właściwie nic się nie zmieniło.
Patrzę na to, co na Bliskim Wschodzie i w Afryce wyprawiają islamiści i na to, co we wschodniej Ukrainie wyczyniają Rosjanie. I co?
Niektórzy martwią się, że w niebie będzie nudno. Bo bo niby ciągle to samo. Ja wiem, jak Bóg może rozwiązać ten problem.
Con tres heridas yo - śpiewała niegdyś Joan Baez - la de la vida, la de la muerte, la del amor.
Na marginesie zagubienia się w Tatrach ojca z pięcioletnim synem.
Zaszczyt? Tak. I służba. Zamieniająca się w krzyżową drogę, gdy współbracia krzyczą na sługę, że nie jest godzien swoimi rękami dotykać Chrystusa. Wybrać drogę posłuszeństwa krzykaczom czy Kościołowi, który do posługi ustanawia? Czyli zgodnie z owym "co zwiążesz na ziemi będzie związane w niebie" posłuszeństwo samemu Bogu? Nie mam wątpliwości.
Oj, oberwało mi się od czytelników za poświąteczny komentarz o liturgii. Cóż, nikt nie obiecywał że zawsze będzie łatwo.