Współczeny faryzeizm
Bezwzględny złośliwiec
dodane 2015-04-09 23:16
To ostatni na razie odcinek z minicyklu. Tym razem o bezwzględnym złośliwcu. Bliskim zwyczajnemu dwulicowcowi. Zaskakujące? Powoli...
Człowiek dwulicowy? Wiadomo, tu inny, tam inny. Tu się uśmiecha, tam najchętniej wbiłby nóż w plecy. Nic w sumie nadzwyczajnego. Postawa stara jak świat. Dziś jednak zmodyfikowana. Nie dotyczy jedynie ludzi o religijności prostej i siermiężnej, która bardziej niż z wiary rodziła się z tradycji, a która pozwalała im uważać się za czcicieli Boga i łamać ludziom kości. Dziś potrafi dotknąć także tych, którzy osobiście przyjąwszy Jezusa powtarzają, że On jest ich Panem. Takich co na modlitwie we wspólnocie wznosząc ręce szczerze wielbią Boga za wszelkie wyświadczone im dobrodziejstwa.
Skąd bierze się dwulicowość? Czasem z wyrachowania. Jakoś niezręcznie wprost występować przeciw zwierzchnikom czy tym, którzy w zasadzie są naszymi dobrymi znajomymi. Ale czasem z czystej, bezinteresownej złośliwości. No, może nie do końca bezinteresownej, bo coś tam złośliwcowi dającej, ale jednak w stosunku do ofiary stosowanej jak najbardziej bezinteresownie.
Ot, kazał szef jeszcze raz pomalować ścianę. Bez sensu, ale kazał. Ktoś taki owszem, pomaluje. Ale tak, żeby jak najwięcej roboty miała potem sprzątaczka. Albo komuś innemu, równie złośliwemu, kierownik każe przejrzeć jeszcze raz jakieś dokumenty. Trzeba to zrobić koniecznie tak, żeby zostawić po sobie bałagan. Żeby więcej roboty miał Bogu ducha winny ktoś, za porządek w owych dokumentach odpowiedzialny. Dziwne?
Nie, wcale. Z jednej strony to odreagowanie złości na szefa. Z drugiej sposób na pokazanie mu, kto tu tak naprawdę jest złym pracownikiem i komu należałoby zwracać uwagę, żeby lepiej pracował. No bo nie domyła potem sprzątaczka, bałagan ma ktoś inny.... Ale to też coś więcej. Satysfakcja, że się komuś dokuczyło. A co, nie wolno mi?
Oczywiście jeśli ofiary takich działań cokolwiek próbują powiedzieć jest:
- zapewnianie, że w swojej fachowości kierowało się jak najlepszą intencją (szef przecież kazał);
- pouczanie, że swoim marudzeniem przeszkadza się w twórczej pracy
oraz, czego można być pewnym,
- fala kolejnych złośliwości, jeśli tylko nadarzy się okazja.
Na co dzień są pozdrowienia na korytarzu, uśmiech miłe słowa.... Wszak to człowiek pobożny, tyle czasu spędzający na modlitwie. Tylko spróbuj upomnieć się o swoje, poczujesz kij. Za co? Złe pytanie. Tu nie chodzi o jakąś twoją winę. Tu chodzi o to, że oprawca może cię bezkarnie poniżać. Zwyczajnie to lubi. Taka jego słabość.A im więcej sam daje sie poniżać, tym ochota do poniżania innych większa.
Oczywiście możesz zrobić awanturę albo dać w pysk. Tylko wtedy to ty jesteś tym, który nie potrafi się zachować, który jest złym chrześcijaninem. No bo wszczynasz jakieś awantury, denerwujesz się na kolegów, donosisz... Brat w Chrystusie drugiemu bratu tak nie robi, nie? A ja wydaje ci się, że są powody, to czytaj co wyłuszczono wyżej: a, b, c...