Wydawałoby się, że obraz Rembrandta „Powrót syna marnotrawnego” nie kryje już żadnych tajemnic przed widzem. Znana ewangeliczna historia, spokojna kolorystyka, szlachetność światłocienia. Henriego Nouwena ten obraz intrygował przez wiele lat.
Na pierwszym planie tego siedemnastowiecznego malowidła jest martwa natura: to typowy bodegón. Dzbany, jeden w kolorze ochry, drugi szkliwiony biało z motywem kwiatów, błyszcząca misa, moździerz, z którego sterczy tłuczek, poskładane w stos talerze, główka czosnku. Zawieszony na ścianie wiklinowy kosz, w którym schną kuchenne ścierki. Gruba, lśniąca deska starego stołu stanowi mocne oparcie dla spracowanych rąk służącej - Mulatki. Długie cienie kładą się po mrocznym wnętrzu. Dzień się już nachylił.
Mówią, że wiara jest potrzebna wierzącym po to, żeby się poczuć lepiej. Żeby mieć jakąś perspektywę nagrody za dobre sprawowanie. Żeby spotkać po śmierci najbliższych. Żeby znieczulić się na nieszczęścia.
Pierwszy monolog Kreona w „Antygonie” Sofoklesa ukazuje władcę Teb jako człowieka, dla którego istnieje tylko jeden czas: przyszły.
Dostałyśmy wiadomość od Męża Samboragi: "Agnieszka zgasła. Wczoraj. Serduszko nie dało rady." Prosimy Was o modlitwę za Nią i za Jej Rodzinę.