ON i ja..., moje wędrowanie...
świątynia mego serca...
dodane 2015-03-08 17:52
Przychodzisz, Panie do świątyni mego serca. I co zastajesz?
Przytulne mieszkanie? Czy bałagan i nieuporządkowanie, brudne myśli, chore pragnienia?
Ciepło miłości? Czy zazdrość, egoizm, knowania i ciągłe pretensje?
Ufność i tęsknotę? Czy udawanie i kłamliwe sądy?
Radość? Czy gnuśność, narzekanie i wieczne niezadowolenie?
Skupienie i oczekiwanie? Czy rozproszenia, uciekanie w przyziemne sprawy?
Co zastajesz w moim sercu, gdy Cię tam zapraszam? Jak czujesz się w nim?
Zapytajmy się, a każdy z nas może postawić sobie pytanie - czy Pan naprawdę czuje się w naszym życiu u siebie? Czy pozwalamy mu "posprzątać" w moim sercu i wypędzić bożki, to znaczy postawy pożądliwości, zazdrości, zawiści, światowości, nienawiści, wrogości, nawyku plotkowania i obmawiania innych. Czy pozwalamy mu "posprzątać" wszystkie zachowania przeciw Bogu, bliźniemu i samym sobie, o których słyszeliśmy dziś w pierwszym czytaniu? Każdy może odpowiedzieć sobie sam, w milczeniu swego serca. Czy pozwalam, aby Jezus nieco "posprzątał" w moim sercu? (Papież Franciszek 8 marca 2015)
Może potrzeba bicza ze sznurków i Bożego gniewu, bym uwierzyła, że jest tu nieco do posprzątania? Tylko, co to znaczy pozwolić MU zrobić porządek? Wystarczy, by przyszedł? Wystarczy prosić, by sam posprzątał to, czym GO ranię, by rozgrzał chłód, oświecił mrok mego serca?
Trzeba wpierw uwierzyć, że moje serce jest niczym targowisko, które potrzebuje uporządkowania. Trzeba pragnąć, by Jezus je upiększał swoją obecnością i robić wszystko, by każdego dnia było piękniejsze przez pokonywanie swoich słabości, przez post, wydłużoną modlitwę i zauważanie wokół siebie tych, którzy potrzebują mojej pomocy.