moje wędrowanie...

zwykły dzień z życia katechety...

dodane 23:16

Wtorki są dla mnie najtrudniejsze. Jestem poza domem od rana do wieczora. A na lekcjach ciągle gonię czas i nie czuję, że trwają 45 minut. Klasy są różne, jednak coraz trudniej utrzymać mi w nich dyscyplinę.

 

Właśnie dziś moje ostatnie trzy godziny miałam z tymi najtrudniejszymi klasami. Jedna z nich – klasa czwarta (sic!), w dodatku 18 osobowa jest nie do ujarzmienia. Siedząc tak w klasie podczas przerwy przed lekcją westchnęłam do Archanioła Michała (czasem wydaje mi się, że to Zły zamiata ogonem), by coś zaradził. I przeżyłam cud. Klasa była do rany przyłóż, zaangażowana i zainteresowana pierwszymi piątkami miesiąca, choć są tacy, którzy od klasy drugiej nie byli w spowiedzi. Padło nawet pytanie, co zrobić, gdy nie było się 4 lata w spowiedzi. Nie mogłam się nadziwić, syciłam się każdą minutą. Z pozostałymi klasami tez poszło jakby prościej. Dla takich chwil warto żyć, pomyślałam.

Od października odmawiam z dzieciakami jedną dziesiątkę Różańca i niestety, z rosnącym smutkiem stwierdzam, że dzieci z roku na rok mają większą trudność z odmawianiem Zdrowasiek. Już nie mówię o innych modlitwach. Ufam, że wspólna modlitwa pozostawi w ich sercach jakiś ślad. Może kiedyś w ich życiu zaowocuje.

A jutro spotykam się z moim byłym uczniem, dziś bezrobotnym, uwikłanym w wiele problemów. Proszę o modlitwę, bo mam pustkę i nie wiem, o czym tak naprawdę chcę z nim porozmawiać. Jednak czuję, że muszę to zrobić – tak więc wszystko w JEGO rękach i mocy…

 

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 25.04.2024

Ostatnio dodane