moje wędrowanie..., luźne zapiski
seriale i "seriale"...
dodane 2013-05-09 12:30
Przez okres około trzech lat nie oglądałam telewizji. Fakt, więcej czasu spędzałam przed komputerem i tam wiodłam, rzec by można, swoje życie towarzyskie. Patrząc na to z perspektywy czasu, wcale nie był to najlepszy okres w moim życiu. Już niejednokrotnie pisałam, że znajomości podtrzymywane w sposób wirtualny nie wytrzymały próby czasu. Nawet jeśli od czasu do czasu spotykaliśmy się w realu. To znaczy, nie zacieśniły się, a co najwyżej zostały na poziomie konwenansów i życzliwości po obu stronach. Oczywiście, nie liczę tych, z którymi zupełnie nie odnalazłam się w tej rzeczywistości.
Ale nie o tym tak właściwie chcę tu pisać. Od czasu urlopu, a nawet jeszcze troszkę wcześniej, znów włączyłam telewizor. Jest kilka seriali, które chętnie oglądam. Tym, który zrobił na mnie wrażenie był film o Annie German. Biograficzny i budzący niesamowicie pozytywne emocje.
Nigdy nie byłam fanką Anny German, jakoś jej związki ze Związkiem Radzieckim, gdzieś tam we mnie nie budziły zaufania. A i repertuar nie należał ówcześnie do tych, które były u mnie (dziecka jeszcze) na topie.
Dopiero teraz, gdy mogłam zobaczyć powody, dla których związana była z tym krajem, pokazały mi zupełnie inną osobę. Sporo zaczęłam czytać, szukać informacji o tej artystce, o jej nieprzeciętnej osobowości.
To, co mnie zachwyciło w niej, to ogromna dobroć, którą zresztą potwierdzali ci, którzy ją osobiście znali. Nie była osobą religijną, gdzieś Bóg pewno był obecny, ale czy uświadomiony? Nie wiem. Dopiero, gdy Go odkryła dzięki Biblii swojej babci (adwentystki) przyjęła chrzest. Powiedziała, że jeśli wyzdrowieje, będzie już tylko śpiewać dla Niego. Bóg dał jej łaskę przyjęcia chrztu (w obrządku Kościoła Adwentystów).
Jej życie było piękne. Doświadczyła sławy, sukcesów, żczliwości ludzi, a bliscy pozwolili jej robić to, co ukochała, dzięki temu, że Bóg ją tak hojnie obdarzył. Dał jej przepiękny głos i umiejętności, których nie musiała się uczyć, jak wielu innych śpiewaków. Dał jej łaskę wspaniałego, oddanego, kochającego męża. To właśnie ta relacja budziła we mnie dobre, pozytywne i radosne emocje. Zrezygnował z własnej kariery, by wspierać swoją żonę, zwłaszcza w cierpieniu, którego Pan Bóg jej także nie szczędził.
Dziś, gdy przeżywamy kryzys rodziny, małżeństwa brakuje takich filmów. Większość, które nam telewizja oferuje nie wzmacniają pozycji małżeństwa i rodziny, wręcz przeciwnie. Pokazują, że normalną rzeczą jest zdrada, posiadanie kochanki(a), że najważniejszym jest posiadanie, a nie ofiarna, pełna poświęcenia miłość.
Anna German żyła pełnią życia, była oddana wszystkim tym sprawom, przed którymi Pan Bóg ją postawił: chwilom szczęścia, ale także i bólu. I choć nie zostałam fanką jej talentu, to jej subtelności, delikatności i mężnego życia, owszem ;)
a w tym filmiku wywiad z Anną German z 1975r.:
wywiady radiowe:
u Anny German w domu (film w języku rosyjskim), pokazuje, jak żyła na co dzień: