moje wędrowanie...
niewidoczne (niesłyszalne) piękno...
dodane 2013-02-05 00:32
Kiedyś ktoś na facebooku przy okazji tłumaczenia czegoś tam wyraził, że tylko śpiew na wysokim poziomie jest piękny. Odpisałam wówczas, że piosenka jest piękna przez to, co wyraża, przez swoje przesłanie i serce, które w niej bije, niekoniecznie przez artyzm...
Owszem, lubię piękną liturgię, choć nie przepadam za tym, by być na niej tylko słuchaczem. Coś zaśpiewa chór, schola, a potem śpiewamy coś wspólnie, to według mnie słuszne. Msze, podczas których pozostaje mi Amen, albo „I z duchem twoim” nie są dla mnie łatwe. Zaczynam się skupiać na tym, że nie dane mi jest coś Panu zaśpiewać, a nie na istocie tego spotkania. Lubię piękną liturgię, ale jestem zwolennikiem nie wykluczania z niej aktywnego udziału wiernych.
Gdybym jednak tylko preferowała wysoki poziom śpiewu, to nigdy nie prowadziłabym scholi. Czasem dzieciaki coś zafałszują, źle zaśpiewają, ale są. To mój cel – dać dzieciom, zwłaszcza dziewczynkom jakieś zadanie, to przyciąga, oswaja z kościołem. Czasem te dzieciaki po prostu pozostają…
Owszem jest ryzyko (podobnie jak jest z ministrantami), że ktoś będzie chodził do kościoła tylko wtedy, gdy śpiewa, albo traktuje śpiew, jako okazję do pokazania się, do bycia małą gwiazdeczką. Widzę to w niektórych. Ale widzę też, jak konkretne zadanie wychowuje do odpowiedzialności, do aktywności i do chodzenia do kościoła. Dlatego to robię, choć żadnej wirtuozerii w tym nie ma, nie zaśpiewamy na wysokim poziomie, bo do naszej scholi mogą przyjść wszystkie dzieci. I jesteśmy również po to, by śpiew prowadzić, a nie występować. Uczymy wszystkich tego, co śpiewamy.
Do tych przemyśleń tchnął mnie artykuł z 5 GN: Miód zza krat, a konkretnie słowa Pawła Bębenka o karmelitankach, z którymi nagrał płytę:
Zachwyciło mnie to, że choć te kobiety nie śpiewały nigdy zawodowo, czuć było, że śpiewają z Ducha. Modliły się tymi tekstami, nie odtwarzały ich! Nawet jeśli słychać w nagraniach jakieś muzyczne niedociągnięcia, to czuć Ducha! To było dla mnie największym odkryciem.
Jak dla mnie - laika, te nagrania są na wysokim poziomie, to jednak dla kogoś z wrażliwszym uchem niekoniecznie.
I chociaż do gorliwości karmelitanek nam daleko, to jednak wiem, że warto podejmować ten trud. Chociaż nie jest muzyką na wysokim poziomie, to dla mnie jest piękny.
Jeszcze jeden cytat z artykułu, który przypadł mi do gustu:
Pieśń przypomniała mi o chorobie, na którą zapadła znaczna część współczesnego świata (sam leczę się od dawna). To syndrom Koziołka Matołka – po szerokim szukamy świecie tego, co jest bardzo blisko. Ruszamy do Nepalu, znanych sanktuariów, połykamy sterty pobożnych lektur, szukając duchowego Pacanowa. Siostry zza krat przypominają: „Ty sama jesteś miejscem tajemnym, gdzie On się ukrywa”. Jest w tobie.
ale to już trochę inna bajka...