ON i ja..., moje wędrowanie...

rozważania o czyśćcu...

dodane 11:02

Patrzymy na czyściec bardzo łagodnie, godząc się bez większych oporów w swoich rozważaniach na to, by stał się naszym udziałem. A cierpienia, jakiego tam doświadczają dusze nie są z niczym porównywalne tu na ziemi. Ktoś opowiadał mi ostatnio o pobożnym człowieku (niestety, nie zapamiętałam jego imienia), któremu po śmierci i spotkaniu z Bogiem i krótkim pobycie w czyśćcu, Pan Bóg pozwolił wrócić do życia na ziemi.

Kiedy w chwili śmierci spotkał się z Bogiem, a nie popełnił w życiu grzechu ciężkiego, ucieszył się, gdy okazało się, że w czyśćcu spędzi 2-3 godziny. Kiedy jednak zaczął doświadczać mąk czyśćcowych, poprosił Boga, by zamienił mu je na cierpienie tu na ziemi. Pan Bóg zgodził się. Przywrócił go do życia ziemskiego. I żył ów człowiek jeszcze wiele lat i nie było dnia, by nie cierpiał.

Konieczność czyśćca wynika z nas samych. Każde zło popełnione na tym świecie godzi w społeczność zarówno ze względu na przykład, jaki daje, jak i poprzez skutki, jakie za sobą pociąga. Cierpienie czyśćca zbiega się z przemianą, która koniecznie musi się w nas dokonać, byśmy mogli widzieć wszystko tak, jak widzi to Bóg. Musimy oczyścić naszą wyobraźnię z egoizmu, zła, zazdrości, niewdzięczności, zaniedbania w dobrym i z wyobrażenia o Bogu i o innych.

Po śmierci O. Sylwestra wiele czytałam o czyśćcu, a sprawa dusz, które tam cierpią stała się dla mnie ważna, a w modlitwach priorytetowa. Kupiłam maleńką książeczkę „Traktat o czyśćcu” – św. Katarzyny z Genui, w którym święta pisze m.in.:

„Miłość Boża spływająca na duszę daje jej tak wielką radość i zadowolenie, jakiego nie sposób opisać; przy czym jednak cierpienia bynajmniej się nie zmniejszają, one bowiem są wywołane czasową rozłąką z Miłością, a są tym dotkliwsze, im dusze większą płoną miłością, do jakiej za wolą Bożą są zdolne. W ten sposób dusze w czyśćcu równocześnie i cieszą się niezmiernie, i cierpią straszne męki, a jedno drugiemu nie przeszkadza.”

Od tego czasu staram się (niestety, z różnym skutkiem) każdego dnia spełniać warunki odpustu zupełnego, by pomóc tym, którzy tam cierpią. I wiem, że warto próbować, choć pewności uzyskania zupełnego odpustu nie mam i póki co, mieć nie będę. A raczej nawet wątpliwym jest, że potrafię zrealizować wszystkie warunki w pełni.

O. Pio w rozmowie z jednym z zaprzyjaźnionych polityków włoskich powiedział: „Musimy modlić się za dusze w czyśćcu. To niewiarygodne, co one mogą uczynić dla naszego duchowego dobra, z wdzięczności dla tych na ziemi, którzy pamiętają o modlitwie za nie”.

Dlatego trzeba próbować, bo jeśli nie zyskam odpustu zupełnego, to przynajmniej moje wysiłki mogą dać odpust cząstkowy – zawsze to skraca cierpienie jakiejś duszy w czyśćcu.

W rozmowie, od której zaczęłam pisać, padł jeszcze inny wniosek: warto podejmując się różnych praktyk religijnych wzbudzać w sobie intencje wynagradzania za grzechy - moje, innych ludzi, dusz cierpiących w czyśćcu.

Czy jestem w stanie prosić Boga, by już teraz tu na ziemi oczyszczał mnie tak, bym nie musiała iść do czyśćca? By pomógł mi jeszcze teraz oczyszczać siebie? Czy wypowiadając taką prośbę, tak naprawdę jest we mnie wewnętrzne przyzwolenie na cierpienie? Przecież tak bardzo lękam się go i nie pragnę, by na mnie przyszło...

 

Cytaty zaczerpnęłam z artykułu PK 43/2012 , w któym jest jeszcze kilka innych świadectw świętych nt. czyśćca...

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 15.11.2024

Ostatnio dodane