moje wędrowanie..., pocztówki wakacyjne
powroty...
dodane 2012-07-12 17:35
Lubię wracać do domu, choć wypakowywanie walizek i pranie rzeczy nie należą do moich ulubionych zajęć ;o)) Stęskniony kot, którego już przywiozłam do domu, nie odstępuje mnie na krok. A ja cieszę się powrotem i tym, czego w ostatnim czasie doświadczyłam. Choć jeszcze musiałam się zdystansowań nieco do maili, które w międzyczasie do mnie dotarły i sprowadziły mnie na ziemię. Smutne, gdy traktuje się człowieka jak powietrze. Wyjazd, oderwanie się od codzienności, wypoczynek pomógł mi jednak zdystansować się do tego i przypomnieć, że tak właściwie jeśli ktoś nie szanuje mnie, jako człowieka to jednak nie mój, a jego problem... dlatego dziękuję Bogu za to, że mi to przypomniał i pomógł się tym nie przejąć...
Wróciłam… teraz już tylko pozostaną przepiękne wspomnienia, niektóre uwiecznione na fotografii.
to pas plaż, na których nie leżałam jak placek, a raczej pływałam w morzu...
Czarnogóra to na razie jeszcze dziki, chyba nie za bardzo odkryty kraj. Ludzie przyjaźni, a bardzo wysoki wzrost mężczyzn rzucał się w oczy. Nie bałam się pozostawiać na plaży swoich rzeczy, kiedy pływałam w morzu i chodzić wieczorową porą. A wędrowanie na plażę remontowaną i dopuszczoną do ruchu drogą było zadziwiające. Jeżdżące po niej samochody, przedzierające się pośród ciężarówek, walców, dźwigów, no i my pomiędzy tym wszystkim, pokazało, jakże ten kraj nie jest jeszcze sterylny, jak kraje zachodu. W postawionym na czas wakacji lunaparku czułam się, jak w amerykańskim filmie z lat sześćdziesiątych. Niebezpieczne karuzele, których u nas nie wolno już stawiać, cieszyły się tam wielkim powodzeniem. Strzelnice, rzuty do celu, fanty i głośna muzyka wprowadzały mnie w niepowtarzalny nastrój, do którego będę chętnie wracać. A życie na nadmorskim deptaku rozpoczynało się dopiero późnym wieczorem, również dla najmłodszych.
Palący papierosy nie mieli swoich wyznaczonych stref, więc palono je dosłownie wszędzie. To taki minus, których oczywiście tu nie brakowało ;o))
inne ujęcie plaży hotelu, ale nie naszego, dlatego tam nie bywałam ;o))
Wracając przez Bośnię i Hercegowinę widok opuszczonych, ze śladami pocisków, domów był dość przygnębiający i to nie tylko w Mostarze i Sarajewie. Na całej trasie ruiny domów, bądź ostrzelane ściany po prostu przerażały.
To tak po krótce i na gorąco… może jeśli znajdę czas i dostęp do komputera – powrzucam jeszcze tu co nieco…