ON i ja..., moje wędrowanie...
jak u siebie...
dodane 2012-05-04 10:46
Pan Bóg zadbał o to, bym poczuła się w mojej parafii, jak w domu? Czy to coś znaczy?
Smutki odeszły i znów w sercu pojawiły się promyki słońca, choć te na niebie zasłoniły dziś chmury.
Rozmawiałam ostatnio z kimś na temat Mszy o uzdrowienie, które od tego roku odprawiane są w mojej parafii. Usłyszałam, że być może chodzi w nich o to, bym przychodząc na taką Mszę okazała Bogu swoją dyspozycyjność, „nie ograniczała” GO swoim pośpiechem, a dawała MU tyle czasu, ile ON potrzebuje, by ze mną się spotkać, a raczej, bym ja spotkała JEGO.
Nigdy na takiej Mszy nie byłam. Zawsze wydawało mi się, że moja wiara nie potrzebuje fajerwerków i nadal tak twierdzę. A może jednak potrzebuje jakiegoś kopa, bodźca, kuksańca?
Od jakiegoś czasu dostrzegam, że wkradł się w nią pośpiech, gonitwa, zaliczanie. Wciskam modlitwę pomiędzy zajęciami, wybór Mszy w tygodniu też czasem uzależniam od tego, jak długo trwa. To takie odprawianie pańszczyzny, a przecież nie o to chodzi. A gdy próbuję na chwilę uciszyć swoje serce, czuję, że myśli moje biegną wciąż naprzód, do spraw, które mnie czekają, które można by załatwić, albo jeszcze gorzej - wchodzę w świat jakichś chorych wyobrażeń, marzeń, nierealnych planów. Wciąż się gdzieś w myślach śpieszę. Czasem roztrząsam to, co już było. Jednocześnie marnuję swój czas na bzdetach, usprawiedliwiając się tym, że mam prawo do odpoczynku, poleniuchowania, etc. Hmm…
Moja relacja z Panem Bogiem wymaga ciszy, nie tylko tej zewnętrznej, bo tę w domu mam, ale tej w środku, we mnie. Chyba potrzebuję jakiejś formacji. Zastygam w wierze? Zatrzymuję się na wcześniejszych doznaniach, dlatego nie ma we mnie motywacji, by wciąż na nowo szukać Boga?
Od kilku dni z racji obowiązków i nie tylko, częściej bywałam w mojej parafii. Wiele się w niej zmieniło, pojawiło się kilku nowych księży-zakonników, takich Bożych ludzi. To się czuje. Od razu poczułam się lepiej, jak u siebie. Na domiar tego, podczas wczorajszej Mszy dosiadły się do mnie, najpierw z jednej, potem z drugiej strony dwie Moniki. Dziś już licealistki. A jeszcze nie tak dawno przygotowywałam je do Wczesnej Komunii, śpiewały także w chórku.
Pan Bóg zadbał o to, bym poczuła się w mojej parafii, jak w domu? Czy to coś znaczy?