ON i ja...
jak dziecko...
dodane 2012-01-08 20:35
W tej samej książce, którą cytowałam w poprzedniej notce, Ks. M.Rosika, na stronach 127-128 czytam:
Janusz Wiśniewski, autor Samotności w sieci, opowiada przepiękną historię o spontanicznej reakcji dziecka na cierpienie: „W nocy w Rochester, gdy zamiera ruch uliczny, słychać wodę spadającą z pobliskiego wodospadu Niagara. Sześcioletni chłopiec mieszkał w Rochester z rodzicami i siostrzyczką. Dziewczynka urodziła się bardzo chora. Miała trzy lata, gdy rodzice zapytali chłopca, czy dla siostry oddałby krew, bez której nie mogłaby dalej żyć. Chłopiec zgodził się bez wahania. Po kilku dniach lekarze w uniwersyteckiej klinice podłączyli go do siostry i robili transfuzję bezpośrednią. Leżał obok niej i z jego żył przetaczano krew do żył dziewczynki. W pewnym momencie, gdy transfuzja trwała zbyt długo, chłopiec zapytał lekarza: „Czy to tak się umiera?" Lekarz nie wiedział, co odpowiedzieć. Po chwili rozmowy wyszło na jaw, że malec nie rozumiał do końca swoich rodziców. Myślał, że musi oddać całą swoją krew i umrzeć, aby mogła żyć jego siostra".
Teraz już domyślam się, co Jezus miał na myśli, mówiąc, jeśli nie staniecie się jako dzieci...
Dziś, z racji Niedzieli Chrztu Pańskiego, kiedy przypominam sobie fakt bycia dzieckiem Boga, swoją przynależność do Niego, powinnam uświadomić sobie również i to, by stawać się ufna, czysta, niewinna, jak dziecko (nie zmanierowane, rzecz jasna).
...i piosenka, którą śpiewa były mój uczeń ;o))