luźne zapiski
moja odpowiedź...
dodane 2011-04-06 10:13
Po zadanym ostatnio (dwa poprzednie wpisy) przeze mnie pytaniu, mam i swoje własne refleksje na ten temat. Cieszę się, że zadałam je niektórym osobom, bo wywołało to ciekawe rozmowy, ale już nie na blogu.
Myślę, że odpowiadając, nie można generalizować sprawy. Jestem przekonana, że wobec każdego człowieka zachowujemy się inaczej. Jednym mówimy, że nas zranił, innym nie, jednym zwrócimy uwagę, innym nie. I wcale nie działamy wedle ściśle zadeklarowanych tu reguł. Najczęściej pisząc, robimy to tak, jakbyśmy chcieli, by było, albo też kierujemy się jakimś jednym konkretnym naszym doświadczeniem, które mamy na myśli. Stąd wiele nieporozumień, bo każdy ma za sobą inne doświadczenia. Nie można ich dopasowywać do wszystkich sytuacji. I trzeba pamiętać, że nigdy to nie będzie jakiś constans. Coś zadeklarujemy jednego dnia, a następnego zadziałamy zupełnie inaczej.
Najczęściej reagujemy bez zastanawiania się nad tym, co tu deklarujemy. Działamy intuicyjnie i od razu. Potem dopiero wyciągamy wnioski i być może następnym razem wobec danej osoby postępujemy już inaczej.
Patrząc np. przez pryzmat moich rodziców, których bardzo kocham i cenię, choć zauważam ich błędy, choć czasem czuję się tak, a nie inaczej potraktowana, choć czasem pojawia się o coś żal. Nigdy nie musiałam im mówić, czym czuję się przez nich raniona. Dlaczego? Bo po późniejszych ich reakcjach i zachowaniach, byłam pewna, że sami to zauważyli. Zresztą i oni nie muszą mi mówić (nie mam na myśli dzieciństwa), kiedy im sprawiam przykrość. Po prostu to wiem…
O zranieniu mówię na pewno wówczas, gdy czuję się niesprawiedliwie potraktowana i czasem (nie zawsze) robię to z czystego egoizmu, niestety, albo w emocjach. Bywa też, że zwracam komuś uwagę,gdy mam świadomość, że ten ktoś po prostu sobie tego nie uświadamia i wtedy robię to z troski, bo nie mam w tym własnego interesu. To jednak się rzadko zdarza.
Nie zwracam uwagi, gdy to obojętna relacja, albo z góry wiadomo, że moja uwaga nic nie wniesie, albo nie jest to konieczne, bo wynika z czyjejś osobowości, której nie zmienię, a czasem po prostu nie mam odwagi, by to zrobić.
Zawsze, gdy już mówię, że coś mi w kimś nie odpowiada, zakładam, że mówię to po to, by ten ktoś już tego nie robił, co jest równoznaczne z tym, by się zmienił. Bywa, że działam emocjami i to akurat nie jest właściwy moment na zwracanie uwagi. Dlatego fajnie, że te pytania zadałam, ot tak, znienacka, bez złych emocji.
Każdy z nas jest inny, ma inne doświadczenia, łączą go z każdym inne relacje, ma za sobą inne zranienia, ma w danym dniu inny humor, inne sytuacje kształtują nasze nastawienie do kogoś. Mamy wiele uprzedzeń, czasem urojonych i właśnie, dlatego warto o nich rozmawiać, ale w przyjaznej atmosferze, nie w złości i uniesieniu.
I nie chodzi o to, żeby zmieniać wszystkich wokół na swoją modłę, czy siebie wedle życzeń innych. Ale o to, by uczyć się prawdy o sobie, szczerych rozmów, ale również akceptacji tego, co mnie w kimś drażni, akceptacji jego inności.
A wszystkim, którzy odważyli się udzielić mi odpowiedzi - dzięki!