Ziemia Święta
na dobry początek - góra Kuszenia i nie tylko...
dodane 2011-03-13 09:17
Pielgrzymowanie do Ziemi Świętej nie jest dziś czymś aż tak nadzwyczajnym. Jednak cały splot wydarzeń i otwartych przede mną drzwi odebrałam jako łaskę, której nie powinnam była zaprzepaścić. Decyzję o moim wyjeździe podjęłam w ciągu 15 minut. Otrzymałam maila od pewnego księdza, że ktoś zrezygnował i jest wolne miejsce. Jeden telefon do dyrekcji (trwały wtedy nasze ferie), czy dostanę bezpłatny urlop, ułatwił mi tę decyzję. Nigdy jeszcze nie jechałam sama z zupełnie nieznanymi mi ludźmi. Tym razem się na to zdecydowałam i dziś mogę powiedzieć, że była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Edyta, z którą byłam w pokoju, jej znajomi, ks. profesor ;o)) i jego znajomi okazali mi tyle serdeczności, a przede wszystkim akceptacji, że nie tylko delektowałam się miejscami, które nawiedzałam, ale również ich towarzystwem.
Długo myślałam nad formą, w jakiej mam to tu przedstawić. Zdecydowałam, że nie będzie to relacja z dnia na dzień, ale wyrywkowo miejscami, które czasem będą się pokrywać z Liturgią Słowa, bądź też wydarzeniami.
Góra Kuszenia i pustynia Judzka.
Górę Kuszenia, o której dziś czytamy w Liturgii Słowa, zobaczyliśmy z daleka. Dodam za Majką: "że wszelkie Góry Kuszenia to może i lepiej z daleka tylko oglądać?"
Fot. Piotr S.
Pustynię Judzką obfotografowywałam nieco wcześniej z autobusu w drodze do Betanii.
A tak mieszkają tam niektórzy ludzie:
Na samą pustynię zajechaliśmy popołudniu. Byliśmy nieco zdegustowani, że w Jerychu zobaczyliśmy jedynie sykomorę, zresztą nie tę, na którą wchodził Zacheusz (ta na zdjęciu miała zaledwie 1500 lat), zamiast ruin i archeologicznych atrakcji. Piotr, jako archeolog nam to uświadomił, sama nie miałam o tym zielonego pojęcia.
Widok pustyni przy zachodzącym słońcu jednak nieco umniejszył nasze niezadowolenie.
I zadaję tu sobie pytanie: Czy przez nią musiała wędrować Maryja idąc do swej krewnej Elżbiety?
Fot. Piotr S.
Zapłaciłam dolara, by zrobić sobie zdjęcie na ośle (tu zamieszczam inne - darmowe zdjęcie ;o)) ), a mały Omar długo rzucał całusy po tym, jak dałam mu cukierka. Dzięki hojności Edyty dane mi było zjechać na ośle z górki, co zresztą odchorowywałam cały wyjazd bólem żeber ;o)) Ale, jak przystało na pielgrzymkę, małe umartwienie było jak najbardziej na miejscu.
Wieczorem czekał nas spacer po dzielnicy ortodoksyjnych Żydów - Me'a She'arim, ale o tym więcej, jak skończę „Akty wiary” Segala ;o))