ON i ja...
jeśli niewiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o JEGO wolę ;o))
dodane 2010-10-29 15:58
Nie wiem, dlaczego towarzyszy mi odczucie, że to był akt zemsty, odwet, a nie troska o mnie samą. Hmmm… to oczywiście nieważne, bo nie ja jestem od rozliczania innych. Poza tym moje odczucia mogą być mylne, choć pewne przesłanki sugerują, że tak, jak czuję, mogło być.
W każdym doświadczeniu Pan Bóg w jakiś sposób do mnie mówi, czasem nawet przez czyjąś złą wolę, grzech może mnie ochronić przed czymś, co mogłoby mnie od NIEGO oddalić. Wtedy staje się to Bożym dopustem.
I tak staram się patrzeć na tę i tej podobne sytuacje, to bardzo pomaga. Przyjąć to, co mnie spotyka, zwłaszcza gdy nie jest po mojej myśli, jako JEGO zamiar, jako JEGO wolę. Ufać, że ON wie lepiej. To daje wewnętrzny spokój, a co najważniejsze nie pozwala się gniewać i mieć na kogoś złość. I choć zranienie pozostaje i nie jest łatwym tak całkowicie o nim zapomnieć, to jednak nie przekreśla tego człowieka w moich oczach.
A i myśl u progu Uroczystości Niebian - może w ten sposób uda mi się skrócić czyściec o „czas”, w którym musiałabym pokochać swoich wrogów i tych, których nie lubię? ;)
A drugi aspekt takich doświadczeń? Rzucają mnie w JEGO ramiona. Może o to w tym wszystkim chodzi?
Dzięki Ci za to, że mi pomagasz w tym niezrozumieniu, Panie...