ON i ja...
porażka?
dodane 2010-09-22 17:55
Spotkania z moją klasą coraz bardziej ukazują mi własną bezradność. Zawsze miałam poczucie, że jakoś sobie z dzieciakami radzę, z pracą również. Ale Pan Bóg chce po raz kolejny zakwestionować moją „samowolkę”.
W ramach tzw. Art. 42 (to darmowe 2 godziny tygodniowo, które nauczyciel w szkole podstawowej musi przepracować i z nich się rozliczyć) robię dodatkową godzinę wychowawczą z moją klasą. Z rodzicami uzgodniłam, że przychodzą na nią wszystkie dzieciaki. Ech… wczorajsza 45 minutowa pogadanka (wprawdzie znacznie lepiej wychodzi niż katecheza) pokazała mi, że i tak nic nie wniosła. Zaraz po wyjściu z klasy te same dzieci zrobiły ten sam wybryk, o którym rozmawialiśmy.
A dziś z bólem głowy i z katarem dość ciężko mi się pracowało, byłam mocno rozdrażniona. Nie miałam już sił reagować na niewłaściwą postawę podczas modlitwy. Do tego kartka napisana na lekcji języka angielskiego przez chłopców, na której Maciek (rozpoznany po piśmie) kazał się opowiedzieć chłopakom, czy lubią, czy nie lubią Tymka (to ten nowy w mojej klasie – ŚJ). Walka o dyscyplinę, słowne przepychanki, bezczelne odzywki. Na realizację tematu musiało wystarczyć 10 minut, a temat był taki fajny o Bożej Opatrzności. Ale był to moment kompletnej ciszy, czułam, że dzieciaki słuchają...
Na koniec lekcji, tym razem Ola została w klasie i dala mi laurkę, w środku dwa malutkie rysunki z króliczkami (jeden playboyowy ;) ): „To dla pani, bo mi się trochę nudziło”. Na buzi gościło lekkie zażenowanie. Przytuliłam, pocałowałam w czoło, choć chwilkę wcześniej pyskowała na mnie i obrażała się, a ja musiałam podnieść na nią głos. Zresztą większość lekcji w ten sposób "rozmawiałam" dziś z nimi.
I nie wiem, jak postępować, brakuje mi cierpliwości. Przecież najwięcej problemów mam z tymi, w których domach coś szwankuje, którzy być może nie doświadczają w nich ciepła i miłości. Nie mogę ich odrzucić, a tak ciężko ich pokochać.
Panie, zrób coś z tym. Jakoś dziś mi trudno, w dodatku chyba przypałętało się jakieś przeziębienie. W głowie huczy, z nosa się leje, ledwo mówię. A jeszcze tyle roboty przede mną... Bądź ze mną. Amen.