ON i ja...
czasem BÓG od razu weryfikuje deklaracje ;o))
dodane 2010-08-27 15:18
To nie przypadek, że właśnie dziś zadzwonił dzwonek i przyszła młoda kobieta, prosząc o jaką złotówkę lub jedzenie. Od czasu, jak zamontowano nam domofony, a było to już dość dawno, rzadko ktoś przychodzi "po prośbie". Dlaczego właśnie dziś? Zupełnie nie skojarzyłam faktów w tym momencie …
Pieniędzy z zasady nie daję i kiedy ktoś przychodzi prosić o pieniądze, po prostu go o tym informuję. Kilka razy w życiu odstąpiłam od tej zasady. Do dziś nie wiem, dlaczego. Kiedyś postanowiłam, że za każdym razem, gdy odmówię, wrzucę coś do skarbonki św. Antoniego. No cóż, jak to bywa z wieloma postanowieniami, po prostu wchodząc do kościoła, zazwyczaj o tym zapominam.
Z czymś do jedzenia bywa u mnie różnie, dlatego najczęściej muszę odmówić. Chleb jem przez cały tydzień, więc dziś musiałabym dać nieświeżą piętkę, a w lodówce zazwyczaj mam rozpoczęte różne rzeczy. Dziś jednak, ponieważ przedwczoraj zrobiłam małe zakupy, coś znalazłam i dałam. Nie ukrywam, że początkowo nie bez rozterki i nie o kasę chodziło a o to, że znów będę musiała jechać do sklepu – a tego po prostu nie lubię.
Rozeznanie jest trudne, czy ktoś naprawdę jest w potrzebie, czy nie. Można się naprawdę pomylić, ale może czasem warto zaryzykować? Mnie się to czasem zdarza i nie umiem wytłumaczyć, dlaczego...
To nie przypadek, że właśnie dziś zadzwonił dzwonek do moich drzwi… ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A na domiar tego wszystkiego, to już tak z przymrużeniem oka. Dostaliśmy dziś od dyrekcji komplet długopisów. Po powrocie do domu, zaglądając do mojej torby stwierdziłam, że mam dwa komplety. No cóż - najzwyczajniej ukradłam je mojej koleżance, o czym ją SMSem powiadomiłam (na szczęście odpisała, że nie ukradłam tylko pożyczyłam)... Ale wyszło na to, że jednym coś dałam, a innym zabrałam, bilans musi wyjść na zero ;)