luźne zapiski
zbędny szum...
dodane 2010-02-05 21:12
Z ciekawości, a raczej z niecierpliwości, zrujnowałam się dziś na kupno lutowego „W drodze”. Pomyślałam, skoro numer poświęcony spowiedzi, to może i jakąś korzyść duchową odniosę. Pomiędzy pracą a zajęciami miałam godzinkę przerwy, więc podjechałam do empiku i ucieszyłam się, gdy na półce go zobaczyłam – no i kupiłam (nie wiedziałam, że taki drogi). Ale skoro inni mogą wydawać na taxi, to ja mogę wydać nieco dla ducha, pomyślałam sobie.
Powtórzę tu niektóre kwestie które wpisałam także w komentarzach na wierze.pl., a dotyczące artykułu o.Gużyńskiego „Szkodliwa praktyka”, bo z jego powodu tenże wydatek.
Jak dla mnie artykuł wywołał zbędny szum medialny, stąd też taka reakcja o. Salija... ale to inny wątek, więc go nie ruszam... Przeczytałam artykuł w całości, nawet kilka razy. Nie zrobił na mnie żadnego wielkiego wrażenia, ani nie wywołał żadnego niepokoju. Jest dla mnie wyrazem poszukiwania sposobu na uleczenie sytuacji niewłaściwego traktowania sakramentu pokuty. Ale kto nie poszukuje, nie naraża się na krytykę. Czy to znaczy, że nie należy szukać sposobów uzdrowienia?
Rzeczywiście dotyka kwestii niedzielnej spowiedzi i jest uzasadniony, jak dla mnie, logicznie. Co nie oznacza, że jak będę miała potrzebę pójścia do spowiedzi w niedzielę, to będę miała jakieś wyrzuty sumienia. Tak samo, jak nie będę ich miała ustawiając się w kolejce do spowiedzi np. w Wielką Sobotę. Wszystko zależy od mojej świadomości tego sakramentu.
Myślę, że taką samą krytyką można by objąć spowiedź przed Mszą w tygodniu, jeśli ktoś przy okazji jakiejś rodzinnej uroczystości w niej uczestniczy. Wtedy także pojawia się spowiedź przy okazji…
Jak dla mnie za dużo szumu o nic… naprawdę…
Zacytuję niektóre fragmenty artykułu, które rzucają pewne światło na intencje autora. Choć po raz kolejny się przekonuję, że można czytać ten sam tekst, a wyczytywać z niego różne treści, zwłaszcza, gdy chce się dowieść jakiejś swojej tezy lub gdy się ją ma już przygotowaną.
„I nawet argument, że jeden szczerze spowiadający się grzesznik wart jest organizowania okołoświątecznej zbiórki pokutnej, nie pomaga mi w przezwyciężeniu gnębiącej mnie troski. Niemniej gotów jednak jestem nawrócić się, jeśli błądzę w tym, co tu wypisuję.”
Inny fragment:
„…przeciw laickiemu demonowi Zachodu potrzeba nam przede wszystkim reformy duchowieństwa. Skuteczność duszpasterska Kościoła bywała największa, i tak pozostaje do dzisiaj, za sprawą umiejętności zmiany myślenia (metanoi) księży potrafiących pod jej wpływem wydobywać roztropnie ze skarbca duchowego rzeczy stare i nowe. Dopóki nie zdobędziemy się na ten luksus, pozostaje nam na niwie duszpasterskiej wobec narastającego zaniku praktyki sakramentu pokuty (i nie tylko tego sakramentu) szarpanina w złości lub amok pobożności.”
I jeszcze:
„Spowiadanie się przy okazji mszy św. sprawia, że sakrament spowiedzi traktowany jest jako mniej ważny, który można załatwić sobie przy okazji, mimochodem.”
„Spowiedzi potrzebuje nasze realne życie tu i teraz. No chyba, że nam i penitentom chodzi w tym wszystkim wyłącznie o nagrodę w postaci przystąpienia do świątecznej komunii.”
„Ponadto trzeba stawiać roztropne wymagania, które są koniecznym warunkiem także duchowego rozwoju i stoją na straży zachowania sensu tego, co chce się, przekazując je, zachować.”
„Nie mam zamiaru stawiać postulatu natychmiastowego odstąpienia od praktyki spowiedzi w niedzielę, ale proponuję stopniowe odchodzenie od niej. Powinna temu koniecznie towarzyszyć nowa mistagogia, której ducha określają aktualne dokumenty”
Nie jestem kapłanem, by wiedzieć, jak wyglądają niedzielne spowiedzi, autor jest nim, więc nie widzę powodu, by nie wierzyć temu, co o jakości tej spowiedzi pisze…
sama również zauważam u dzieciaków, że wpadają do kościoła i gnają zaraz do konfesjonału i nie pomaga, że stale o tym, by do spowiedzi choć chwilkę się przygotować, przypominam na katechezie, że podchodzę do takiego dziecka i zachęcam, by jednak się na moment zatrzymało… więc chyba jednak jest taki problem, o którym autor wspomina, że brakuje postawy czuwania i zatrzymania i jak myślę o to chodzi w tej całej sprawie… o to, by spowiedź nie była z biegu, z marszu…
A czy warto zaryzykować jakieś zmiany? Nie wiem… zawsze stawałam przed takim dylematem, gdy podejmowałam decyzję niedopuszczenia kogoś do bierzmowania, czasem objawem troski jest odmowa sakramentu, ale to rzecz wymagająca właściwego rozeznania… Myślę jednak, że warto szukać, nawet za cenę błądzenia...
ja też ostatnio błądzę, ale myślę, że warto ;) bo ostatecznie można by nie robić nic, wtedy nie będzie ryzyka, że zabłądzę, ale czy o to chodzi??