ON i ja...
chcę się podobać BOGU...
dodane 2009-08-01 08:48
„Trudno spędzić dzień z myślą: ‘Chcę się podobać Bogu’. Ucieka nam to – dopiero w wieczornym rachunku sumienia to widać. Trzeba zatrzymać na stałe tę myśl – pojąć, co to znaczy w każdej chwili dnia.
Nie chodzi nawet o to, żeby się udało, nie uda się od razu, ale żeby zachować świadomość tego.”
(„Beskidzkie rekolekcje”, 2009, s.108 )
Cały tydzień spędziłam na odgruzowywaniu garażu, babraniu się farbą elewacyjną z wałkiem malarskim w dłoni, bądź też wymachiwaniu tam i z powrotem pędzlem umaczanym w farbie olejnej białej i brązowej. Jak wyglądałam?? Hihi, nieźle („jak biedronka do I Komunii” – to cytat), ale nie poszłam za radą Majki i nie zrobiłam sobie zdjęcia ;)
Też myślałam nad tym, czy się Panu Bogu podobam? Nie, nie taka ubabrana na zewnątrz, ale taka, jaka jestem w środku…I wtedy zrodziła się myśl, zresztą zainspirowana poniedziałkową homilią, że podobam się BOGU, gdy rzetelnie wykonuję najprostsze codzienne czynności.
W czasie pracy walczyłam z tym, by gdzieś pominąć machnięcie pędzlem, bo przecież nie widać, bo przecież nikt nie zobaczy. No właśnie…. A podobać się JEMU, to z miłością i starannością robić rzeczy najdrobniejsze, niekoniecznie szukać wzniosłych i wielkich dzieł…
No to dziś jeszcze poprzesadzam kwiatki, gruntownie uprzątnę mieszkanie, upiorę co nieco i poprasuję… ważne, by zrobić to tak, aby się TOBIE, Panie, podobać... a więc do dzieła…
A potem? a potem wyruszam do mojej samotni :) już się cieszę…