W oparach, które sączą się z różnych stron, pomówień, niedomówień, teorii takich, czy owakich, smażę placki z jabłkami.
Wczoraj, po przyjściu z cmentarza mąż wyciągnął stare zdjęcia. Przy pomocy babci udało się w większości przypadków odtworzyć, kto na nich jest. Główny problem był ze zdjęciami, które należały kiedyś do dziadka, nieżyjącego już od kilkunastu lat. Babcia nie znała wielu z tych osób.
Prawdę mówiąc niektórzy z mieszkańców naprawdę się o niego martwili i szczerze wierzyli, że zwariował.
Najbardziej wzruszające słowa w najnowszej książce Musierowicz, to te wymienione w Sylwestra między starymi Milą i Ignacym na zimnym strychu:
Moja wspólnota (zwyczajna wspólnota rodzin, niezwiązana z większym ruchem; mająca kilkanaście lat) została poproszona o danie świadectwa wiary w jednej parafii.
Profesor przechodził obok bawiących się dzieci. Zatrzymywał się. Niektóre poznawał od razu. Pytał wtedy – A co u twojej siostrzyczki, Marysi? - "Pamięta? Pamięta, jak opowiadałem mu, że urodziła mi się siotrzyczka? I pamięta to, że czułem się nieswojo, jak ją przynieśli do domu". - uśmiechał się Przedszkolak na wspomnienie kojącej rozmowy.
Wyjrzałam przez okno. Jest pięknie – nadzwyczajnie kolorowo, z przewagą żółci, która w słońcu robi się jeszcze bardziej radosna.