Tuż po północy przez huk fajerwerków przedarł się sygnał syreny. Karetka pogotowia. Nie jedna tej nocy jechała ulicami miasta.
Budzik zadzwonił o 7.20. Ku mojemu zdziwieniu wcale nie było jasno. Odzwyczaiłam się przez ostatnie dni od wczesnego wstawania; korzystając z wolnego oczy otwierałam około 10-ej ;-)
Bezradnie miotałam się po domu, zaglądając w miejsca, które wcześniej sprzątałam. Niepotrzebnie, bo zapomnianego Opłatka tam z pewnością nie było…
Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie: Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił.
Za chwilę znowu zacznie pachnieć, wiem. Ale nie czuć już pierniczków zamkniętych w metalowych pudełkach, uszka zrobione czekają w lodówce, więc nie pachną, a kapusta dopiero zacznie pięknie bulgotać.
Pierniczki upieczone, ciasto piernikowo-murzynkowe też, kapusta dusi się z grzybami, roztaczając specyficzny zapach…
Nie opłaca się robić powierzchownych porządków. To nic nie daje – niby robi się czysto, ale to pozorna świeżość.
Nasza parafialna scholka przypomniała wczoraj na roratach piosenkę: