"Navigare necesse est, vivere non est necesse" , ale co jest koniecznością ( necesse), gdy już się żegluje?
Nie będzie o przygodach w poczekalni szpitalnej, ani o kolejkach do lekarza. Tym razem o czymś ważniejszym
Św. o. Leonard z Porto Maurizio kojarzył mi się do tej pory z szybko i sprawnie zazwyczaj wyśpiewywaną nazwą Porto Maurizio przy jego imieniu, co miało miejsce w czasie wykonywania przez kantorów Litanii do Wszystkich Świętych w Wielką Noc.
Zawstydziła się. Tak bardzo o nią dbali, a nie nacieszyli się jej kwiatami! Zapomniała. Na śmierć zapomniała? Zerknęła na dziką różę przy płocie, która już traciła ostatnie mizerne płatki i zasypiała. Tamta - taka pospolita! - choć tak nędznie, ale kwitła całe lato.
Lepki, o smaku… Np. gryczany – ostry, lipowy – delikatny, rzepakowy… Ten kojarzy mi się z chorowaniem w dzieciństwie. Znacie mleko z miodem, czosnkiem i masłem? Okropność! Ale skuteczna.
„ Mówisz, że nie dasz rady więcej? Daj spokój, nie przesadzaj, nieźle ci idzie. A nawet mogłoby być gorzej przecież…” – zapewne zdążył jeszcze uśmiechnąć się do mnie kojąco, gdy dom zelektryzował dziki wrzask Najstarszej ganiającej się z Małą Dziewczynką. I nie był radosny: „ Auuu… ściana mi weszła między palce! Auuu!”. Już tak u nas jest. Ściany zwykły rzucać się na biegających.
W związku z różnymi wydarzeniami, które ostatnio działy się w moim życiu, odszukałam piękną homilię papieża Benedykta XVI, wygłoszoną w Boże Ciało, 7 czerwca 2012 r.