Codzienność, Znaki nadziei

Poprzeć prawo lepsze

dodane 21:13

Owszem, lepiej wybrać lepsze niż gorsze. Tylko wypadałoby nie wspierać bezprawia.

Patrzę jak ten i ów katolicki publicysta, przerażony tym, co podziało się na ulicach, chyłkiem wycofuje się z popierania nauki Kościoła odnośnie do życie nienarodzonych. Czasami w ogóle nie ma o czym mówić: domaganie się, by Kościół stawał po stronie słabych, pokrzywdzonych itp. odbierają, jako stawanie w obronie kobiet, które myślą o zabiciu własnego dziecka. Zapominają, że najbardziej biedną, bezbronną osobą na świecie, jest dziecko w łonie matki. I jeśli się je zabije - najbardziej pokrzywdzoną. Zresztą nauczanie Kościoła w tym względzie jest jednoznaczne. Zacytuję Evangelium vitae:

Dlatego mocą władzy, którą Chrystus udzielił Piotrowi i jego Następcom, w komunii z Biskupami — którzy wielokrotnie potępili przerywanie ciąży, zaś w ramach wspomnianej wcześniej konsultacji wyrazili jednomyślnie — choć byli rozproszeni po świecie — aprobatę dla tej doktryny — oświadczam, że bezpośrednie przerwanie ciąży, to znaczy zamierzone jako cel czy jako środek, jest zawsze poważnym nieładem moralnym, gdyż jest dobrowolnym zabójstwem niewinnej istoty ludzkiej. Doktryna ta, oparta na prawie naturalnym i na słowie Bożym spisanym, jest przekazana przez Tradycję Kościoła i nauczana przez Magisterium zwyczajne i powszechnej. Żadna okoliczność, żaden cel, żadne prawo na świecie nigdy nie będą mogły uczynić godziwym aktu, który sam w sobie jest niegodziwy, ponieważ sprzeciwia się Prawu Bożemu, zapisanemu w sercu każdego człowieka, poznawalnemu przez sam rozum i głoszonemu przez Kościół.

Święty Jan Paweł wyraźnie przedstawił to jako dogmat wiary. Jako nieomylne nauczanie w sprawach moralności. Dopuszczał jednak, by poseł - katolik głosował za rozwiązaniem lepszym, niż obowiązujące dotąd prawo. Czyli jak nie da się całkiem zakazać aborcji, to lepszym prawem jest to, które bardziej ją ograniczy. Nie powinno się stawia sprawy "wszystko albo nic" - jak to wielokrotnie, niestety, niektóre katolickie środowiska robią.

Niestety, są dziś i tacy, szczerze pewnie uważający się za obrońców życia, którzy popierają "nowy kompromis. Trochę "bardziej kompromisowy" niż wskazuje na to orzeczenie Trybunału, trochę "mniej kompromisowy" niż dotychczasowe rozwiązania. I próbują tłumaczyć, że pomysł Prezydenta, wspierany też chyba przez Premiera, to pomysł lepszy, lepiej chroniący życie, niż dotychczasowe rozwiązania. Przypomnę, chodzi o dokładniejsze wskazanie, które schorzenia kwalifikują do aborcji, które nie. Tylko że publicyści ci zapominają (przepraszam, nie chcę ich wymieniać z imienia i nazwiska, nie o piętnowanie mi chodzi) , że to nie tyle wspieranie lepszego prawa, co popieranie gorszego przez zgodę na bezprawie. 

No bo odmowa opublikowania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, na którym opiera się ten pomysł, jest bezprawiem. Tego orzeczenia nie da się już zignorować. Ono jest jakie jest. I jedyne, co można w tym wypadku zrobić, to zmienić Konstytucję. Mam nadzieję, że tego jednak parlamentarzyści robić nie będą. Gdyby do takiej zmiany miało dość - a katolikowi nie wolno jej popierać! - to wtedy można by mówić, że ten pomysł to kompromis. Bez zmiany Konstytucji to żadne wspieranie lepszego prawa, a tworzenie gorszego. I to wbrew jasnej decyzji Trybunału, co daje możliwość zaskarżenia nowego prawa po raz kolejny. A Trybunałowi nie pozostanie nic innego jak przypomnieć, że już się w tej kwestii wypowiedział. I że nie jest szanowana konstytucja.

Zwrócę przy okazji uwagę na jeszcze jedno: gdyby ustanowić prawo zgodne z tym, co orzekł Trybunał, to i tak nie będzie to zgodne z nauczaniem Kościoła. Pozostaje przecież kwestia osób poczętych w wyniku przestępstwa. Ojciec zawinił, dziecko zabili. No cóż.. Jedynym wyjątkiem, który dopuszcza podjęcie działa, które jako niechciany skutek uboczny spowodują śmierć dziecka, jest ratowanie życie matki. Tak uczy Kościół. I tak - nie ukrywajmy tego - zapisano to w naszej Konstytucji. Tylko udajemy, ze tego nie widzimy, jak przez lata udawaliśmy, że nie widzimy problemu zabijania dzieci, które mogą urodzić się jakoś upośledzone...

Talib ze mnie, co? Pewnie tak. Nieczuły na cierpienie, na ludzkie obawy samolub. Faryzeusz, który wymaga od innych, bo sam takiego ciężaru nieść nie musi. No cóż, niech będzie. Obojętne mi, jak zostanę nazwany. Wiem, że Bóg wyraźnie powiedział "nie zabijaj". A Chrystus powiedział, że nawet ten, kto się gniewa na brata jest zabójcą, cóż dopiero taki, który zabija dziecko w łonie matki. I wiem, ze prawo do życia, jest podstawowym prawem każdego, bez wyjątku człowieka. Na tym stoi nasza cywilizacja. Cywilizacja, w której człowiek człowiekowi jest bratem, w której mamy współdziałać dla wspólnego dobra, a nie tylko dbać o siebie. Zresztą bez poszanowania tego prawa żadne inne ludzkie praw nie mają sensu. Bo co mi np. po prawie do wolności wypowiedzi, jeśli można mnie zabić?

Tak, obojętnie mi jak zostanę nazwany. "Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i gdy z Mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was". Nie boję się. Bo wiem, że nie jest prawdą, żem nieczuły na drugiego człowieka samolub. Bo wiem, że od siebie wymagam nawet więcej niż od innych. Ale niech gadają, niech posądzają ci, co mnie nie znają. Co mi tam. Nie narzucam innym np. moich poglądów na antykoncepcję. Bo to żadnej trzeciej osoby nie krzywdzi. Ale muszę stawać w obronie tych, którzy sami bronić się nie mogą. Jestem bezwzględnie za życiem od chwili poczęcia do naturalnej śmierci. Bóg daje, tylko On może odebrać. Bez poszanowania cudzego życia stajemy się hordą morderców, nie ludźmi cywilizowanymi.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024