Czy dziennikarze wiedzą o czym piszą?
dodane 2015-12-03 15:42
Mam często wrażenie, że nie. Produkują teksty. I guzik ich obchodzi, jak to się ma do faktów. O wyważonych ocenach nie mówiąc.
E.... Ja nie o polskiej polityce czy pisaniu o tym, co się dzieje w szerokim świecie. Choć byłoby o czym. Ot, wojna w Syrii. Nieustannie, od wielu lat dla dziennikarzy „pozakościelnych” mediów rząd Asada to reżim, a opozycja to bojownicy o demokrację. Tak, ISIS, choć opozycyjny też jest wrogiem, ale chyba nie do końca, skoro walczy z reżimem, prawda? Nasi dziennikarze nieustannie mają kłopot. I zamiast unikać w opisie tamtych wydarzeń słów wartościujących, z upodobaniem propagandzistów ładują je w swoje teksty. Ale ja nie o tym...
Przeczytałem wczoraj drugą już książkę o tragedii na Evereście z 1996 roku. Pierwszą, Jona Krakauera, już parę lat wcześniej. Teraz „Wspinaczkę” Westona DeWalta. Nie mam wątpliwości, ze ten pierwszy swoimi ocenami mocno skrzywdził Kazachskiego wspinacza, Anatolija Burkiejewa*. Dziennikarze, podobnie jak każdy inny człowiek, mogą oczywiście mieć swoją opinię na ten temat. Tylko dlaczego plotą w swoich artykułach na ten temat trzy po trzy?
Szukałem w necie jakiegoś krótkiego opisu tamtych wydarzeń. Bo w obu wspomnianych wyżej książkach z powodu mnogości wątków łatwo się pogubić. I co znajduję? Ano artykuły (aż trzy), w których dzielni dziennikarze piszą, jak to w ekspedycji na Everest zginęło wtedy aż ośmiu wspinaczy. Ręce opadają.
Po pierwsze dlatego, że to nie była jedna ekspedycja czy jedna ekipa. Tego dnia na Everest od Przełęczy Południowej podążały aż trzy ekipy: dwie wyprawy komercyjne i jedna grupa tajwańska. Współpracowały, ale to ciągle były różne ekspedycje. I nie czepiałbym się gdyby nie ta liczba ofiar. Szczerze mówiąc myślałem, że podczas czytania książki zasnąłem. Bo wychodziło mi, że zginęło tylko 5 członków tych wypraw. Czterech z ekipy Roba Halla (trzech w okolicach wierzchołka południowego i jedna już na przełęczy południowej) oraz szef drugiej ekipy, Scott Fischer. To pięć. Skąd osiem?
Z początku myślałem, że może chodzi o kogoś, kto zginął w tych ekipach wcześniej. Ale zginął jeden Szerpa. Bodaj w obozie III, co nie miało związku z atakiem. I chyba (chyba, bo już sam przestają wierzyć w sprawność swojego mózgu) nikt inny. Skąd ta liczba 8?
Jest o tym i we wspomnianych wyżej książkach i w opisie wydarzenia w angielskojęzycznej Wikipedii: tego dnia zginęło też trzech Hindusów, którzy szczyt zdobywali od północy, od Tybetu. Ale nazwać wszystkie te ekipy jedną wyprawa, to gruba przesada. Zwłaszcza że autorzy tych artykułów opisują tylko wydarzenia, do których doszło na drodze pierwszych zdobywców, tej od południa.
Nawet domyślam się skąd się ten błąd wziął. Ot, ktoś napisał, że tego dnia na Evereście zginęło 8 osób. I to jest najszczersza prawda. Tylko że autorzy owych artykułów pisząc własny w ogóle nie skojarzyli, że 3 z nich zginęły w zupełnie innym miejscu Everestu i było członkami zupełnie innej wyprawy. Ot, napisali. A że liczba nieboszczyków się im nie zgadza? Nawet nie zauważyli.
Pisanie o sprawach bez próby ustalenia choćby najistotniejszych faktów, powielanie utartych opinii to chleb powszedni naszych dziennikarzy. Gdy do tego, w sprawach bardziej drażliwych niż wydarzenia na Evereście sprzed kilkunastu lat, dochodzą jeszcze takie czynniki jak osobiste poglądy autora albo, co gorsze, poczucie misji nawracania na nie odbiorców, to ile jest obiektywnej prawdy w tym, co nam dziennikarze przedstawiają?
_________________________________
*To, że będąc przewodnikiem zszedł on z Everestu szybciej od innych nie znaczy, że tych ludzi zostawił. Wiadomo było, że w obozie miał przygotować tlen dla tych członków zespołu, którzy mieliby kłopoty w czasie zejścia. Bo tlenu zaczynało im brakować. A swoją ekipę – w sumie 6 klientów – zostawił pod opieką dwóch innych przewodników, w tym szefa, Scotta Fischera. Nie mógł wiedzieć, że z tym ostatnim jest na tyle źle, że nie tylko nie pomoże, ale sam nie zejdzie. Co istotne, Burkiejew podczas śnieżycy, której długo nikt się nie spodziewał, szukał swoich ludzi. I ostatecznie wszystkich, prócz szefa, który został dużo wyżej, znalazł. Choć nikt inny nie miał sił, by ich ratować. Dlaczego Krakauer oskarża Burkiejewa o to, że zostawił swoich, a twórcy filmu „Życie za Everest” w swoich ocenach idą jeszcze dalej, choć akurat z tej ekipy zginął tylko jej lider, a wszyscy inni się uratowali? To czterech członków drugiej ekipy zginęło. A mało brakowało, zginąłby i piąty... To ekipa Roba Halla, której członkiem był Jon Krakauer, okazała się straszliwie niezorganizowana...