Zielono mi na co dzień
Sobotnia spowiedź
dodane 2009-10-04 20:07
Poszłam do spowiedzi do proboszcza. Nikt do niego nie stał, jak do wikarego był cały ogonek złożony przynajmniej z dziesięciu penitentów. Jako, że nie lubię kolejek wybór był oczywisty. Porozmawialiśmy sobie szczerze, a ja z ulgą odetchnęłam, że nie zostałam zakwalifikowana do szufladki jak przy ostatniej spowiedzi u innego (niż stały) spowiednika. Ale mówcie sobie co chcecie rozgrzeszenie ze skróconej formuły i nie wychwalenie dobroci Boga z Jego nieskończone Miłosierdzie na koniec czyni ze spowiedzi jakiś formalizm, odzierając to Spotkanie z piękności, intymności... ech. Przyzwyczaiłam się do dobrego.