Zielono mi na co dzień
Mrówcza anytmaryjność...
dodane 2009-08-12 23:00
Miałam już nic nie pisać, wszak to nie był cudny dzień, miałam nawet wyłączony komputer, ale... ale zadzwonił mój Przyjaciel... rozmawialiśmy hmm... 3min 10''... to taki dość standardowy czas, od tylu lat wymieniamy się kilkoma zdaniami dzieląc swoje obawy, bóle czy radości z bieżącego dnia/tygodnia, tak jak wyjdzie.
- i co u Ciebie?
- hmm... ech... ...no ale czytam "Siedmiopiętrową górę" Mertona
- mrr... no tak dwa czy trzy razy ją czytałem, czytaj dalej :)
[...]
- cały brewiarz z dzisiejszego dnia odmówiłem w Twojej intencji, pamiętam o Tobie...
- ech... Ty to zawsze wiesz kiedy trafić... miałam straszny dzień na domiar złego zawaliła mi się dziś cała moja maryjność, w ogóle gotowa jestem ją tylko negować, to wszystko jest przerażające...
- spokojnie, nie od razu Kraków zbudowano... ja się modle a Ci się to powoli poukłada
- ale to jest bez sensu!
- cicho! bądź spokojna, będzie dobrze :)
hmm... no to się zamknęłam... naprawdę potrzebowałam tych trzech minut, w których ktoś by posłuchał, pozwolił wykrzyczeć, a potem zapewnił, że przecież to nie tragedia, rzeczą ludzko jest błądzić i szukać prawdziwej drogi, i że w końcu i tak będzie dobrze, trzeba tylko na nowo pozbierać te rozsypane elementy i jak opadną emocje zacząć je składać. Ot, tak niewiele. Dzięki N!