Zielono mi na co dzień
Nocno - wieczorne...
dodane 2009-06-25 00:18
Patrzę na swoje dłonie... ile lat się tak już modlę? Wyciągając ręce, wystawiając dłonie... proszę, dziękuję i planuję... Wtedy gdy zaczynałam rysować... były smukłe, gładkie, z miękką jędrną skórą. Wtedy gdy pracowałam w straży były wciąż poharatane, ze spiłowanymi do końca paznokciami bo w przeciwnym razie łatwo było zerwać cały paznokieć. Wyglądały na spracowane, ale zawsze były gotowe by wsadzić je w najniebezpieczniejszą dziurę. Potem kiedy kreśliłam projekty ich precyzja mnie zaskakiwała, mogłam na nie liczyć - nie myliły się nawet o pół milimetra. W końcu wchodząc w informatykę palce stały się sprytniejsze, szybsze, dostosowane do każdej klawiatury...
Zawsze je wyciągam i pokazuje - takie mi je dałeś, takie są... jestem z nich dumna...
Dłonie... chyba po ojcu wielkie - męskie, z długimi palcami, ale przecież nad wyraz kobiece i smukłe, nie zachciewają równowagi rąk, ciała. One zmieniały się razem ze mną... nieraz oglądałam je z każdej strony pytając co dalej... dziś patrzę i wiem, że muszę dać je przybić do Drzewa i zniszczyć... czy się odważę?