Zielono mi na co dzień
Ze szpitalnego frontu...
dodane 2009-05-19 14:49
Po tygodniu wydawało się, że sytuacja się "w miarę" opanowała. O Piotrku za wiele nie wiem jednak, jest przytomny, stabilny, nadal go składają próbując podreperować zdrowie. Natomiast z Asią wczoraj zrobiło się gorzej bo w tą jej zmasakrowaną nogę wdało się zakażenie i jak to zwykle bywa zaczęła najzwyczajniej gnić (nieustannie zadziwiają mnie te polskie szpitale, dlaczego mam wrażenie, że taki rozwój wypadków jest u nas normą?). Doraźnie martwe tkanki jej powycinali zostawiając dziurę wielkości masywnej męskiej dłoni i stanęło na iście hamletowskim "ciąć już, czy nie ciąć". Na razie stanęło na wciepnięciu jej do komory hiperbarycznej i poczekaniu. Ale co będzie?
Tak więc, jeśli chętni nadal są to podtrzymuję prośbę o modlitwę i w imieniu młodych dziękuję, wszak doświadczają z tej strony wielkiej pomocy.