nauka która nie jest nauką, Zielono mi na co dzień
Droga ludzi nieszczęśliwych
dodane 2009-04-20 22:28
Pierwsza katecheza za mną, zostało jeszcze 14 ;)
Ale tak z moich przemyśleń - kilku kontaktów z Neo, w różnych wspólnotach Trójmiasta. Słuchając tych ludzi, głównie świadectw bo chyba na tym wszystko się opiera mam nieodparte wrażenie, że to, jak w tytule, droga ludzi nieszczęśliwych, poranionych, grzesznych, ślepych... słucham ich i mimo, że bardzo się staram nie dostrzegam w nich radości, tego co Benedykt XVI na początku swego pontyfikatu powiedział, nie widzę "cudownie być chrześcijaninem!".
Na kościele św. Urszuli Ledóchowskiej w Gdańsku wisi właśnie plakat z tym hasłem (to parafia gdzie jest moja zaprzyjaźniona oaza) i ilekroć tam przechodzę lub przejeżdżam, dziele z papieżem ten zachwyt, serce przepełnia się wdzięcznością do Boga, że pozwolił mi wychować się w tej wierze, że przesiąkłam chrześcijaństwem od najwcześniejszych chwil. Ta radość i zachwyt promienieją w całym moim życiu, są wręcz konstruktywne do niego. Bez tego nie ma chrześcijaństwa.
Ale wracając do Neo... w tych wszystkich słowach zawsze jest skupienie się na sobie a konkretniej swojej grzeszności. Świeccy ciągle zapominają, że to nie grzeszność jest najważniejsza. Tak jasne, padają słowa, że "Pan mnie wyzwolił" od tego tamtego, sprawił, że "się pojednałem z ojcem" itd... ale w słowach brakuje przekazu - Boże cudownie, że pozwoliłeś by tak było, że dokonałeś tego cudu. Z pasją się o grzechu opowiada, a markotnie i bez przekonania o wolności. Bo tak, słowa o takiej treści czasem (często) padają, ale one w postawie ludzi głoszących nie mają odbicia. Nie przekonują mnie.